Wczoraj po kilkugodzinnym posiedzeniu Zarząd Platformy Obywatelskiej zadecydował, że nie będzie powtórki wyborów na Dolnym Śląsku . Zarząd zebrał się po aferze taśmowej, wywołanej przez nagranie posła Norberta Wojnarowskiego oferującego delegatowi na zjazd regionalny partii Edwardowi Klimce pracę w KGHM w zamian za poparcie w głosowaniu na szefa struktur Jacka Protasiewicza.
- Żeby unieważnić zjazd, muszą być przesłanki formalne. W oparciu o statut nie można było ich stwierdzić - tłumaczyła w "Poranku Radia TOK FM" Marzena Okła-Drewnowicz, zasiadająca w zarządzie partii przewodnicząca regionu świętokrzyskiego PO. - Mieliśmy do czynienia z sytuacją, mówiąc delikatnie, nieetycznego zachowania. Mówiąc ostro, to była korupcja polityczna. Jednak takie zachowania nie mogą mieć wpływu na sam przebieg zjazdu czy ocenę jego wyniku. Podjęliśmy decyzję, że sam zjazd jest ważny, ale problem, oczywiście, zostaje. Ale wierzę, że sobie z nim poradzimy - zaznaczyła posłanka.
Pitera o taśmach na Dolnym Śląsku: Dwóch durniów zakpiło sobie z tego, co robimy >>>
- Jeżeli w jednym z głosowań Grzegorz Schetyna przegrał tylko jednym głosem, można mieć wątpliwości co do wyników tych wyborów, skoro oferowanie posad miało miejsce - zastanawiała się prowadząca "Poranek" Dominika Wielowieyska. - Można to różnie interpretować. Faktem jest, że jeden głos decyduje. Nie możemy dać się wkręcać w spiralę, że ktoś dostał posadę, bo nikt jej nie dostał - zaznaczyła Okła-Drewnowicz.
- Oczywiście, miały miejsce takie rozmowy, które były naganne, i musimy sobie z tym poradzić. Nie będzie tolerancji dla takich zachowań, stąd ci, którzy dopuszczali się tych procederów i ci, którzy nagrywali, zostaną z pewnością ukarani. Nie może być takiej sytuacji, że jedni na drugich będą czegoś szukać - podkreśliła posłanka.
Wielowieyska o decyzji PO: Olbrzymi błąd. Fatalne praktyki powinny być ukarane >>>
- Dlaczego karzecie tych, którzy nagrywali? Trzeba przede wszystkim karać tych, którzy przekupywali - dziwiła się Wielowieyska. - Ci, którzy nagrywali nie pokazali nagrań w momencie, kiedy można było coś zrobić, ale dopiero wtedy, kiedy okazało się, że wynik zjazdu nie jest zgodny z ich oczekiwaniami. Gdyby to było pokazane, ale nam, władzom, a nie mediom, ich odpowiedzialność byłaby inna - zaznaczyła posłanka.
Okła-Drewnowicz przyznała, że decyzja zarządu była propozycją Donalda Tuska. W głosowaniu zarząd był jednomyślny, od głosu wstrzymali się jedynie Grzegorz Schetyna i szef klubu PO Rafał Grupiński, który wcześniej żądał zawieszenia Wojnarowskiego i Michała Jarosa, bohatera drugiej, ujawnionej później, taśmy.
O rozpętanie afery taśmowej oskarżano Schetynę, który miał w ten sposób mścić się za porażkę z Protasiewiczem w wyborach na szefa dolnośląskiej PO. Jak bronił się na posiedzeniu zarządu? - Powiedział uczciwie i szczerze, że nic o tym nie wiedział, że to nie była jego inicjatywa, a on jest ofiarą tej sytuacji - relacjonowała Okła-Drewnowicz. - Wierzę mu. Schetyna nie raz dawał dowód na to, że dla niego najważniejsza jest PO i jest w stanie być w drugim szeregu, jeśli tak to widzi przewodniczący - dodała posłanka.
Wszystko wskazuje na to, że afera nie będzie miała wpływu na parlamentarną większość koalicji. Zdaniem Okły-Drewnowicz Wojnarowski i Jaros nie zostaną zawieszeni w prawach członka klubu. Oddzielamy pracę w Sejmie od tego, co dzieje się w partii - powiedziała posłanka.
- Emocje na Dolnym Śląsku i nie tylko były tak wielkie, że ludzie stracili instynkt polityczny - oceniła cała sytuację Okła-Drewnowicz. - Jesteśmy po wewnątrzpartyjnym kryzysie, ale mam wrażenie, że już z niego wychodzimy - zakończyła.