W minioną sobotę, tuż po dokonaniu ostatecznej rejestracji, odbyła się konferencja prasowa fundacji "Nie lękajcie się", na której Marek Mielewczyk i Marek Lisiński - do tej pory podający mediom jedynie imiona - pokazali twarze i ogłosili otwarcie fundacji działającej na rzecz ofiar molestowania przez księży.
Podstawowym działaniem organizacji jest zjednoczenie ofiar księży, a zarazem wyprowadzenie ich z cienia. Kolejnym celem jest prowadzenie telefonów zaufania i pomoc psychologiczna. - Oficjalnie wystąpimy do Kościoła katolickiego o ujawnienie statystyk, żeby wiedzieć, jaka jest skala tego przestępstwa - zapowiada Marek Mielewczyk. - Będziemy apelować o prawdę - wtóruje mu Lisiński.
- Uruchomiliśmy proces, który w Polsce dopiero się rozpoczyna. Tych ofiar będzie w naszych szeregach bardzo wiele - mówi Mielewczyk. Ale czy ujawnienie się nie jest dla ofiary jednoznaczne z rozdrapywaniem ran? - Chcemy pokazać swoim przykładem, że warto się ujawniać, bo potem łatwiej się funkcjonuje w życiu codziennym. Sprawy niezałatwione powodują, że człowiek się pogrąża. Otwarcie, z podniesioną głową mówimy "nie lękajcie się" - uważa gość audycji "Post Factum".
Mielewczyk podkreśla, że ujawnienie się ofiary molestowania jest bardzo trudnym procesem. - Moje pierwsze ujawnienie tej tajemnicy nastąpiło po nieudanej próbie samobójczej. Lekarka w oficjalnym piśmie do biskupa złożyła doniesienie na ten temat, dostała jednak odpowiedź, że biskup wie o skłonnościach księdza i jeśli ten proceder się powtórzy, to zostanie on odsunięty od sprawowania funkcji kapłańskich. Tak się nie stało - opowiada i dodaje, że prokuratura po złożeniu zawiadomienia uznała, że nie należy sprawy rozgrzebywać, bo w Polsce nikt nie doczekał się jeszcze sprawiedliwego wyroku w takiej sprawie.
Fundacja postuluje o całkowite zniesienie czasu przedawnienia przestępstwa wykorzystywania seksualnego nieletnich. - To wszystko stało się, kiedy miałem lat 12, lekarzowi powiedziałem, gdy miałem lat 18. Ale wtedy było to dla mnie zbyt trudne, żeby dochodzić swoich praw - mówi Mielewczyk.
- Nie ma ludzi ponad prawem. Skoro mieszkamy na terenie RP, to szanujmy to prawo. Gros księży pedofilów dostaje wyroki w zawieszeniu i wracają na plebanię. Kościół nie może interpretować prawa pod siebie - dodaje Lisiński i kwituje: - Molestowanie jest molestowaniem i Kościół ma moralny obowiązek zgłaszać takie rzeczy.
Według Lisińskiego fundację czeka wiele pracy, również nad mediami. - W krajach zachodnich też był mur milczenia, aż w pewnym momencie wrzód pękł - twierdzi. - Cały czas rozmawia się o sprawcach. A nikt nie mówi o nas. Co się dzieje z dziećmi, które są molestowane i żyją z tą traumą do końca życia? Oczywiście oprócz wypowiedzi abp. Michalika, według którego sami się tam pchaliśmy. Ja się po tym poczułem powtórnie zgwałcony, poniżony i zmieszany z błotem. - Naruszona została godność naszej rodziny - dodaje Mielewczyk.
- Nawet jeśli dziecko chodziłoby nago po plebanii, ten człowiek nie ma prawa go tknąć. To tylko niewinne dziecko, które nie zna słowa "molestowanie". Dlatego tak ważna jest wczesna edukacja na ten temat - zauważa Lisiński, po czym dodał, że po opiniach takich jak te, które wyraża abp Michalik, czuje się jak "dziecko gorszego Boga".
- Czym się różni ofiara księży pedofilów w Holandii czy Stanach od tych u nas? Instrukcje z Watykanu mówią swoje, ale wydaje się, że jest tam taka gwiazdka - nie dotyczy Polski. W Austrii, Niemczech obserwujemy procesy, a u nas jest wręcz przeciwnie - chcą nas upokorzyć i apelują do wiernych, mówiąc, że to jest atak na Kościół - apelował.
- My nie jesteśmy przeciwnikami Kościoła i ludzi Kościoła. My tylko domagamy się sprawiedliwości. Fundacja powstała po to, żeby pomagać ofiarom, a nie po to - jak się nam wmawia - żeby atakować Kościół. Dla mnie Kościół nie jest wrogie; tylko księża pedofile, którzy są w jego szeregach i ludzie, którzy ich kryją - podkreślił na koniec Marek Lisiński.
Adres fundacji: nielekajciesie.org.pl . Przedstawiciele Fundacji zapewniają anonimowość zgłaszającym się osobom.