"Poseł Wipler był tak pijany, że atakując policjantów krzyczał "Wy ch...je, pedały!" i "Policja! Pomocy!" [RELACJA ŚWIADKA]

- Policjanci absolutnie nie byli wobec posła Wiplera agresywni. On krzyczał "wy k...rwy!", "wy ch...je, pedały!". Później zaczął ich szarpać i kopać. Był tak pijany, że kiedy próbowali go obezwładnić, to krzyczał "Policja! Pomocy!". Powiedzieli mu, że przecież są policjantami, ale poseł chyba nie kontaktował za dobrze... - mówi nam jeden ze świadków zajścia. Dzisiaj składał w tej sprawie zeznania na policji.

Pan Tomasz* jest jednym ze świadków incydentu z udziałem posła Przemysława Wiplera oraz stołecznych policjantów, do którego doszło dzisiaj nad ranem pod jednym z warszawskich klubów. W momencie zdarzenia był trzeźwy i jak zaznacza, widział całe zajście z odległości 1-1,5 metra. Dzisiaj przez ponad dwie godziny składał w tej sprawie zeznania w Komendzie Stołecznej Policji. Udało nam się potwierdzić, że rzeczywiście funkcjonariusze dysponują właśnie taką wersją, jaką nam opowiedział.

"Krzyczał: wy k...wy!, wy ch...je, pedały!"

- Policjanci przyjechali pod klub nad ranem, ale do zupełnie innego zajścia, do jakichś innych mężczyzn - zaznacza pan Tomasz. Jak dodaje, w pewnym momencie interwencją zainteresował się mężczyzna, który pijany spał pod drzwiami lokalu. - Tak się domyślam, że był bardzo pijany. Wszystko na to wskazywało, bo tam kucnął i zasnął - zaznacza świadek.

Według jego relacji, mężczyzna od początku był wobec policjantów agresywny. - Podszedł do nich, najpierw zaczął przeszkadzać, później ich obrażał i wyzywał. Policjanci absolutnie nie byli wobec niego agresywni. On krzyczał: "wy k...rwy!", "wy ch...je, pedały!". Później zaczął ich szarpać i kopać. Był tak pijany, że kiedy próbowali go obezwładnić, to krzyczał "Policja! Pomocy!". Oni mu powiedzieli, że przecież są policjantami, ale on chyba nie kontaktował za dobrze... - opowiada pan Tomasz.

"Tak naprawdę to on się o te płyty chodnikowe i asfalt poobijał"

Świadek zajścia zaznacza, że uspokojenie agresora nie było dla policjantów łatwe. - Musiało go obezwładniać chyba osiem osób, w tym jedna policjantka. Ona została najbardziej poszkodowana, bo ją kopnął kilka razy. Wytrącił też policjantom radiostację i pałkę - mówi pan Tomasz.

I dodaje: - Ten człowiek był naprawdę agresywny, teraz przedstawia wersję, że to on jest ofiarą. A tak naprawdę to policjanci i tak mieli do niego dużo cierpliwości, słyszałem, jak mówili: "Uspokój się, bo zaraz użyjemy gazu!". A on dalej rzucał się, krzyczał... Teraz jest niby pobity. A tak naprawdę to on się o te płyty chodnikowe i asfalt poobijał, kiedy go próbowali obezwładnić. Policjanci naprawdę nie użyli wobec niego siły.

Nasz rozmówca zaznacza także: - Ja nie stoję po żadnej ze stron, czy to policji czy jego. Nawet nie wiedziałem, że to poseł. Dopiero jak usłyszałem w radiu, to się zorientowałem. Jedno tylko bym w tej sprawie skomentował: Jak się nie umie pić, to nie powinno się tego robić. Różnych pijanych widziałem i on z pewnością należy do tych, z którymi nie chciałbym się spotykać, kiedy są po alkoholu.

Podobną - jeśli nie identyczną - wersję wydarzeń przedstawił w TVN24 mężczyzna, określony jako "świadek zdarzenia". Nie możemy potwierdzić, czy chodzi o tę samą osobę, która udzieliła nam informacji. Jednak wersje wydarzeń są podobne.

- Był tak silny, że nie pozwolił sobie założyć kajdanek [na nogi], policjanci zdecydowali o użyciu przymusu w postaci gazu pieprzowego, wcześniej ostrzegli go, mówiąc "uspokój się bo dostaniesz gazem" - relacjonował - niezwykle dokładnie i metodycznie, używając bardzo starannego słownictwa - świadek. Agresywny mężczyzna miał uspokoić się dopiero wtedy, gdy został opryskany.

- Złapał się za twarz, zaczął krzyczeć, po tym incydencie się uspokoił. Ale zanim psiknęli, jeszcze kopał. Kopnął policjantkę dość mocno, tak, że wypadła jej radiostacja, pałka, jeden z policjantów miał podarty swój mundur służbowy. Zapakowali tego pana do radiowozu, coś po cichu wspomniał, że jest posłem. Ale zachowanie tego pana w ogóle nie wskazywało, że poseł RP może się tak zachowywać - mówił.

Dwie wersje wydarzeń

Według relacji policji dzisiaj około godz. 4.00 nad ranem poseł Wipler bez powodu zaatakował policjantów, którzy przyjechali na interwencję pod jeden z klubów przy ul. Mazowieckiej. - Był tak agresywny, że użyto wobec niego gazu pieprzowego i zakuto w kajdanki - powiedział nam jeden z policjantów.

Poseł Wipler trafił na izbę wytrzeźwień, ale kiedy okazało się, że ma immunitet, został przewieziony na komendę. Stamtąd udał się do szpitala. Na Twitterze poinformował, że to on został przez policjantów "brutalnie pobity". "Wciąż jestem w szpitalu. Tomografia, RTG, seria innych badań. (...) Zostałem pobity przez policjanta - obrażenia klatki piersiowej, szyi, głowy i nie tylko. Oddałem krew, poproszę o monitoring" - pisał. Zapowiedział, że jeszcze dzisiaj zorganizuje konferencję, na której przedstawi swoją wersję wydarzeń.

Radio ZET opublikowało ponadto zdjęcie Wiplera ze szpitala:

Około godz. 11 poseł opuścił szpital. Jak nieoficjalnie się dowiedzieliśmy, badanie krwi - przeprowadzone około godz. 8 rano - wykazało, że miał o tej godzinie 1,4 promila alkoholu we krwi. Przeczytaj więcej >>

Zobacz wideo

*Imię świadka wydarzeń zmienione.

Chcesz na bieżąco otrzymywać najważniejsze informacje? Masz telefon z Androidem? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE! Najważniejsze informacje codziennie, na żywo w Twoim telefonie!

Więcej o: