W dzisiejszym wydaniu "Gazety Wyborczej" Jacek Protasiewicz tłumaczył się z głośnych już nagrań z wyborów dolnośląskiego zarządu PO. Na nagraniu sympatyzujący z nim poseł Norbert Wojnarowski za poparcie Protasiewicza w wyborach oferuje delegatowi na zjazd posadę w KGHM. - "Nie wiem, dlaczego Wojnarowski to zrobił, zwłaszcza że podobno jego rozmówca kilka tygodni wcześniej został zatrudniony w jednej ze spółek KGHM. To jakaś podejrzana historia" - mówił Protasiewicz. Dodał, że nie upoważnił Wojnarowskiego do prowadzenia rozmów z kimkolwiek.
W rozmowie odniósł się też do informacji, według której starosta bolesławiecki miał dostać propozycję objęcia stanowiska wojewody dolnośląskiego w zamian za poparcie Protasiewicza. - "A to już kompletny nonsens. Starosta Przybylski od lat jest moim stronnikiem w dolnośląskiej PO. Bywało, że płacił za to polityczną cenę i naprawdę nie muszę żadnymi ofertami zabiegać o jego poparcie" - skwitował.
Pytany o słynną już 93-latkę zapisaną do kojarzonego z Protasiewiczem koła marketingu politycznego , przerzuca winę na narzucone wcześniej standardy. - "Po części była to reakcja na akceptację rozrostu koła leśników przez zarząd regionu kierowany przez Grzegorza Schetynę. Schetyna mimo próśb moich i zarządu wrocławskiej PO pozwolił na tę praktykę. Mówiłem, że na 80 członków koła leśników 78 jest spoza Wrocławia i ludzi to niepokoi" - stwierdził szef regionu.
- "Polityka to niełatwy chleb, trzeba zmagać się z takimi zarzutami" - dodał w kontekście pompowania kół dla zyskania przewagi. Tłumaczył jednak, że "nie jest to zjawisko masowe i nie przekracza kilku procent" oraz że "zawsze się zdarza tam, gdzie jest zbyt ostra rywalizacja". Zasugerował jednak, że statut partii powinien zostać zmieniony, tak aby minimum 50 proc. członków koła było z terenu jego działania.