"To była sensacja. Dlaczego Tusk chciał porażki Schetyny?" - pyta Janina Paradowska

- To była jednak sensacja. (...) Nie mieściło się w głowach, że potężny niegdyś sekretarz generalny, biegły w zakulisowych grach, może polec w swoim mateczniku. Pech Schetyny polegał jednak na tym, że nie był kandydatem Donalda Tuska - pisze w tygodniku "Polityka" Janina Paradowska.

To było ogromne polityczne zaskoczenie. Jacek Protasiewicz wygrał w dogrywce ze Schetyną - uzyskał 205 głosów. I tym samym został nowym szefem PO na Dolnym Śląsku.

Podzieliła ich taktyka czy coś więcej?

"Pozostaje pytanie, dlaczego Tusk chciał porażki Schetyny? Czy tylko dlatego, że przygotowując się do lat wyborczych, chciał mieć partię zjednoczoną pod swoim niekwestionowanym przecież przywództwem? Czy podzieliła ich taktyka (...)? - pyta w "Polityce" Janina Paradowska.

"Zapewne powodów do chęci do osłabienia Schetyny było wiele, ale też istotny był ten bardziej oficjalny, czyli koncepcja przygotowania wyborów samorządowych kryjąca się pod hasłem: Rafał Dutkiewicz" - komentuje dziennikarka.

Jak dodaje Paradowska, Schetyna i Dutkiewicz jednak się nie porozumieli.

"Pranie brudów..."

"Pranie partyjnych brudów na widoku publicznym nigdy nie pomaga, a działacze Platformy często zachowywali się tak, jakby chcieli ją zatopić, byle samemu wdrapać się na kawałek jakiejś tratwy" - pisze Paradowska. Jak dodaje, przyspieszona kampania wewnątrz PO miała "uporządkować partyjne szeregi, ustalić nową personalną hierarchię, pozbyć się tych, których specjalnością stało się wpędzanie partii w kłopoty (przypadek Gowina)".

"To się udało, jednak cena była wysoka" - konkluduje dziennikarka.

Więcej o: