- Jeżeli prokuratorzy z Łodzi jadą do Komendy Głównej Policji i otwierają szafę, w której znajdują guziki oderwane od koszuli pana Papały, których nie poddano żadnym badaniom, jeżeli znajdują słoik ze śladem zapachowym z miejsca zabójstwa, który już nie nadaje się do badań po tylu latach, to mówi to wiele o tym, jak prowadzono to postępowanie - mówił Seremet.
Lista błędów ciągnie się dalej: na początku śledztwa biegli analizowali film z miejsca zdarzenia. Błędnie zidentyfikowali przedmiot widoczny na dachu samochodu jako liść lipy (Seremet nie podał jednak, co według najnowszych ustaleń leżało na dachu auta). - W policyjnej szafie znaleziono 160 tomów materiału operacyjnego, który nie był przedmiotem rzetelnego zainteresowania prowadzących śledztwo warszawskie - ubolewa prokurator.
Jak Seremet odnosi się do ustaleń grupy śledczych z Łodzi, która jako winnego zabójstwa wskazuje złodzieja samochodów Igora Ł.? - Nie można podchodzić do tego tropu lekceważąco. W tamtym czasie daewoo espero było cenionym autem na handel - przekonywał Seremet. Dodał jednak, że nie chce jednoznacznie opowiedzieć się za hipotezą łódzkich śledczych.
Cały wywiad w dzisiejszej "Gazecie Wyborczej"