"Nie ma co trzymać dzieci pod kloszem. Nie - dla referendum"

Daniel Passent "podpowiada" posłom, co zrobić w sprawie referendum nt. sześciolatków. - Rozumiem kochających rodziców, którzy chcą przedłużyć dzieciństwo swoim pociechom i "bronią ich" przed szkołą. Ale ja uważam, że strach ma wielkie oczy i nie ma co trzymać dzieci pod kloszem. Dlatego jestem przeciw referendum - napisał publicysta "Polityki" na swoim blogu.

W czwartek debata sejmowa na temat wniosku w sprawie referendum edukacyjnego. Ale na głosowanie przyjdzie nam poczekać.

Daniel Passent przekonuje - na blogu - że wniosek o referendum powinien zostać odrzucony. Choć publicysta "Polityki" docenia skuteczność inicjatorów akcji, małżeństwa Elbanowskich. Bo to dzięki ich zaangażowaniu udało się zebrać ponad 950 tys. podpisów pod wnioskiem o referendum.

"Rozumiem kochających rodziców, którzy chcą przedłużyć dzieciństwo swoim pociechom i "bronią ich" przed szkołą. Ale ja uważam, że strach ma wielkie oczy i nie ma co trzymać dzieci pod kloszem. Dlatego jestem przeciw referendum" - napisał Passent.

Po co nam ta rewolucja?

Dziennikarzowi nie podobają się też inne postulaty zaproponowane przez zwolenników akcji "Ratujmy maluchy". Zakaz likwidacji szkół, którego domagają się zwolennicy referendum, to wg Passenta pomysł "nie do obrony" w czasie niżu demograficznego.

"Zwiększenie liczby godzin historii w liceum - to postulat w dużym stopniu polityczny, mający na celu więcej indoktrynacji. Równie dobrze trzeba zwiększyć liczbę godzin nauczania matematyki czy wychowania fizycznego. Zostawiłbym w tej sprawie wybór szkołom" - pisze.

Passent nie jest też przekonany do likwidacji gimnazjów. Choć jak napisał, powrót do klasycznego podziału na 8 lat szkoły podstawowej i 4 średniej jest bliski jego sercu. "To czysta formuła, tradycyjna. Ale czy ma sens kolejna rewolucja i burzenie gimnazjów, które stosunkowo niedawno wprowadzono? Nie wiem".

Za przeprowadzeniem referendum opowiada się, zgodnie, cała sejmowa opozycja.

Więcej o: