W czwartek debata sejmowa na temat wniosku w sprawie referendum edukacyjnego. Ale na głosowanie przyjdzie nam poczekać.
Daniel Passent przekonuje - na blogu - że wniosek o referendum powinien zostać odrzucony. Choć publicysta "Polityki" docenia skuteczność inicjatorów akcji, małżeństwa Elbanowskich. Bo to dzięki ich zaangażowaniu udało się zebrać ponad 950 tys. podpisów pod wnioskiem o referendum.
"Rozumiem kochających rodziców, którzy chcą przedłużyć dzieciństwo swoim pociechom i "bronią ich" przed szkołą. Ale ja uważam, że strach ma wielkie oczy i nie ma co trzymać dzieci pod kloszem. Dlatego jestem przeciw referendum" - napisał Passent.
Dziennikarzowi nie podobają się też inne postulaty zaproponowane przez zwolenników akcji "Ratujmy maluchy". Zakaz likwidacji szkół, którego domagają się zwolennicy referendum, to wg Passenta pomysł "nie do obrony" w czasie niżu demograficznego.
"Zwiększenie liczby godzin historii w liceum - to postulat w dużym stopniu polityczny, mający na celu więcej indoktrynacji. Równie dobrze trzeba zwiększyć liczbę godzin nauczania matematyki czy wychowania fizycznego. Zostawiłbym w tej sprawie wybór szkołom" - pisze.
Passent nie jest też przekonany do likwidacji gimnazjów. Choć jak napisał, powrót do klasycznego podziału na 8 lat szkoły podstawowej i 4 średniej jest bliski jego sercu. "To czysta formuła, tradycyjna. Ale czy ma sens kolejna rewolucja i burzenie gimnazjów, które stosunkowo niedawno wprowadzono? Nie wiem".
Za przeprowadzeniem referendum opowiada się, zgodnie, cała sejmowa opozycja.