Zniszczone puszki, pęknięta parówka dowodami na wybuch tupolewa. "Czy Macierewicz naprawdę w to wierzy?"

II Konferencji Smoleńskiej nie można traktować poważnie? - Bardzo mi się podoba referat, który obrazował wybuch na pokładzie tupolewa wizerunkiem pękniętej parówki. To miał być ostateczny dowód. Chciałabym, zanim umrę, dowiedzieć się, czy Antoni Macierewicz w to wierzy - mówi dziennikarka "Newsweeka" Renata Kim w TOK FM.

W Warszawie trwa drugi dzień II Konferencji Smoleńskiej. Uczestnicy zajmują się m.in. weryfikacją dokumentów, analizami medycznymi i aspektami socjologicznymi katastrofy prezydenckiego tupolewa.

Parówka jako obraz wybuchu

Dziennikarka "Newsweeka" Renata Kim nie ma najmniejszych wątpliwości, że "tego, co mówią eksperci związani z Antonim Macierewiczem, nie można traktować poważnie".

- Mnie najbardziej podoba się referat, który obrazował wybuch na pokładzie samolotu... wizerunkiem pękniętej parówki. To miał być ostateczny dowód. Zanim umrę, chciałabym się dowiedzieć, czy oni naprawdę w to wierzą. Chciałabym wiedzieć, czy Antoni Macierewicz w to wierzy, czy jest tak cyniczny i okrutny, że w ten sposób kpi sobie z wydarzeń z 10 kwietnia 2010 r.

Jak długo?

Dla Marcina Piaseckiego, redaktora naczelnego "Sukcesu", warszawska konferencja "ma pełne parametry folkloru". Dlatego trzeba zadać pytanie, jak długo jeszcze "Antoni Macierewicz będzie to ciągnął". - Jak długo będzie to na rękę Prawu i Sprawiedliwości? Bo przekraczane są już granice śmieszności - ocenił.

Jak mówił w "Poranku Radia TOK FM", wśród władz PiS pojawiły się wątpliwości "co do funkcjonowania zespołu Macierewicza".

Ale zdaniem dr Anny Materskiej-Sosnowskiej nieprędko sprawa zostanie wyciszona. - Wczoraj złotousty poseł Adam Hofman powiedział wyraźnie, że sekta wierzących w brzozę była w błędzie. Bo konferencja ostatecznie obaliła ich argumenty. Jestem przekonana, że mimo kłód rzucanych pod nogi to będzie się nieźle rozkręcało. Bo politycznie przynajmniej części działaczy to na rękę - uważa politolożka z Uniwersytetu Warszawskiego.

Więcej o: