Wczoraj we włoskim Albano podczas pogrzebu Ericha Priebkego, nazistowskiego zbrodniarza wojennego, doszło do zamieszek między neonazistami a antyfaszystami . Uroczystości żałobne przerwano. "Ksiądz zdjął ornat i uciekł" - pisze na swoim blogu w serwisie "Polityki" Adam Szostkiewicz.
Priebke odpowiedzialny jest za rozstrzelanie kilkuset osób pod Rzymem w 1944 r. Szostkiewicz zauważa, że po wojnie bez przeszkód przedostał się do Argentyny, gdzie "przez dziesięciolecia unikał odpowiedzialności za udział w zbrodni". W Rzymie karę dożywocia odbywał w domu, mając prawo do spacerów i wizyt w restauracji.
Kiedy jednak zmarł, szybko okazało się, że nikt nie chce go pochować. Ani w Argentynie, ani we Włoszech, ani w Niemczech. Dlaczego? "Priebke był i do końca życia pozostał nazistą, który nigdy nie wyraził skruchy" - zaznacza Szostkiewicz. "Gdy w Argentynie zdemaskował go amerykański reporter telewizyjny, potwierdził, kim jest i co robił w Rzymie. Od razu dodał, że był młodym oficerem i musiał wykonać rozkazy dowódców. Klasyczna wymówka zbrodniarzy wojennych" - pisze publicysta.
W końcu do pogrzebu doszło, a w sprawie pojawił się "bulwersujący", jak to ujął Szostkiewicz, wątek. "Władze kościelne nie zgodziły się na organizowanie pogrzebu w kościele na terenie Rzymu. Ale zgodzili się na pogrzeb tak zwani lefebryści, rozłamowa grupa katolików odrzucająca reformy II Soboru Watykańskiego, sympatyzująca z twardą prawicą. I to w ich kościele pod Rzymem miała się odbyć ceremonia pogrzebowa".
Skończyło się zamieszkami, a Priebke okazał się "bohaterem włoskiej prawicy". "Oblicza się, że w samych Niemczech żyje jeszcze co najmniej 60 nieosądzonych zbrodniarzy hitlerowskich. Powinni być ścigani aż do grobu, bez przedawnienia, ale energiczniej niż Priebke" - stwierdza Szostkiewicz. I dodaje, że to samo tyczy się zbrodniarzy komunistycznych.
Cały wpis przeczytasz na blogu Adama Szostkiewicza w serwisie Polityka.pl >>>