Prof. Hartman: Jestem etycznie zszokowany widokiem martwego prosięcia. Ale ten widok jest potrzebny [ROZMOWA]

Sieć sklepów Makro wycofuje z oferty prosięta sprzedawane w całości. To efekt protestów części klientów, którzy sprzedaż martwych zwierząt w takiej formie uznali za "przekroczenie granic" i "skandal". Dlaczego przeszkadza nam taka oferta, choć chętnie jadamy dania z mięsa? - To znak, że jedzenie zwierząt wywołuje dyskomfort. Ale nie uciekajmy od prawdy - mówi w rozmowie z Gazeta.pl prof. Jan Hartman.

Anna Pawłowska, Gazeta.pl: Duża sieć właśnie wycofuje ze swoich sklepów prosięta sprzedawane w całości, bo część klientów oburzyła ta oferta. Oburzali się zarówno wegetarianie, jak i ci, którzy na co dzień jadają mięso. A przecież mięso jest powszechnie dostępne w sklepach i nikt nie protestuje.

Prof. Jan Hartman*: Zastanawiałem się nad tym. Ja również jestem etycznie zaszokowany widokiem prosięcia sprzedawanego w całości. Ale przecież taka jest prawda. I nasz naturalny protest przeciwko temu jest znakiem, że odczuwamy jakiś dyskomfort związany z jedzeniem zwierząt. I powinno nam dać do myślenia, że gdy widzimy bardzo namacalnie, że rzeczywiście zjadamy prawdziwe zwierzę, to nie czujemy się z tym dobrze. Jeśli odczuwamy pewne wyrzuty sumienia, to nie uciekajmy w hipokryzję, zasłaniając oczy przed tym, co robimy. Dlatego wydaje mi się, że ten produkt nie powinien być wycofywany ze sprzedaży, bo to sprzyja myśleniu "co z oczu, to z serca".

Powiedział pan o dyskomforcie etycznym. A może chodzi po prostu o estetykę?

- To się łączy. Dopiero patrząc na martwe zwierzę w całości, zdobywamy się na wątpliwość etyczną, na którą nie pozwalamy sobie, gdy widzimy kawałki mięsa.

Ale przecież każdy z nas wie, czym był wcześniej kotlet, który trafił na talerz. A jednak część osób pisało: jem mięso, ale to już jest przekroczenie granicy.

- Uznaję dobrą wolę tych, którzy protestują przeciwko sprzedaży martwych prosiąt w sklepie, ale tłumaczę, że lepiej, by prawda była na wierzchu. Ukrywając ją, nie zrobimy niczego dobrego dla zwierząt.

Mam wrażenie, że jednak w tym oburzeniu nie chodzi o to, żeby lepiej było zwierzętom, ale żebyśmy my poczuli się lepiej.

- I to jest właśnie myślenie obłudne. Świat ma być tak urządzony, żebyśmy czuli się jak najlepiej i żeby zła nie było widać. A taki widok prosięcia sprzedawanego w całości powinien po prostu dawać do myślenia.

Ale w zasadzie do martwych zwierząt w całości powinniśmy być przyzwyczajeni. Przecież w sklepach dostępne są ryby, są kurczaki i inny drób. Dlaczego nagle prosięta wzbudziły takie oburzenie?

- Ssaki mają w naszej kulturze wyższy status etyczny. Poza tym prosię jest zwierzęcym dzieckiem. To zwierzątko nie miało w ogóle żadnego życia - urodziło się i zostało zabite. I z tego powodu jest nam jeszcze bardziej przykro.

Jak pogodzić tego typu odczucia z chęcią jedzenia mięsa? Da się być etycznym mięsożercą, nie popadając przy tym w hipokryzję?

- Nie liczmy na to, że ludzkość wyrzeknie się mięsa, ale możemy upowszechnić modę na świadome i odpowiedzialne spożywanie go. Zawsze można zmniejszyć ilość mięsa, jakie zjadamy, i nie jeść mięsa bardzo młodych zwierząt, np. jagniąt, prosiąt czy cieląt. Ja propaguję spożywanie mięsa w ograniczonych ilościach, raczej dużych zwierząt niż małych, żeby było jak najmniej śmierci. Mięso jem dwa razy w tygodniu, choć miałbym ochotę codziennie. W miarę możliwości warto też płacić więcej za mięso z etycznej hodowli, żebyśmy mieli świadomość, że życie tego zwierzęcia nie było torturą. Myślę, że to jest pewne minimum, na które nas stać.

I to wystarczy?

- Moralność nie jest czymś wyłącznie dwuwartościowym. To przede wszystkim proces stawania się lepszym i czynienia starań w tym kierunku. Lepszy jest ktoś, kto trochę dba o to, ile mięsa zjada i skąd pochodzi, a mięsa nie wyrzuca, bo szanuje życie i śmierć, jakie za tym stoją, niż ktoś, komu to wszystko jest obojętne. A widok takiego prosięcia w sklepie może poruszać i sprawić, że właśnie komuś przestanie być to obojętne.

* Jan Hartman - profesor nauk humanistycznych, filozof i bioetyk, publicysta i wykładowca akademicki

Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Masz telefon z Androidem? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE! Najważniejsze informacje codziennie, na żywo w Twoim telefonie!

Więcej o: