Piotr Guział, burmistrz Ursynowa i inicjator referendum ws. odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz z urzędu prezydenta Warszawy nie uważa jego sondażowego wyniku za porażkę. Mimo że według badania exit poll TNS Polska dla TVN zagłosowało tylko 26,8 proc. warszawiaków (próg wynosił 29 proc.), Guział czuje się zwycięzcą. - Przekonaliśmy warszawiaków, że konstytucja to nie jest martwa księga - stwierdził.
- Mamy swoje prawa i potrafimy z nich korzystać. Byliśmy sami wobec potężnej partyjnej machiny PO. [Politycy PO - red.] uruchomili cały przemysł pogardy dla praw obywatelskich. Ale warszawiacy pokazali, że sa niepokorni. Że partie z nimi nie wygrają - burmistrz Ursynowa niemal krzyczał podczas przemówienia.
W ocenie Piotra Guziała frekwencja "pokazuje, że poparcie dla PO w Warszawie zmalało dwukrotnie". - Warszawiacy uwierzyli, że można w Polsce odsunąć partię od władzy. To jest wielkie zwycięstwo niezależnych samorządowców - powiedział.
- Nigdy jeszcze w Polsce grupa obywateli bezpartyjnego szyldu nie zmusiła wszystkich ważnych polityków w kraju włącznie z premierem do tego, żeby pochylili się nad nami, maluczkimi, zwykłymi ludźmi - dodał.
Według burmistrza Ursynowa "bez względu na wynik referendum teraz jest czas na dopilnowanie obietnic rządzących". - Teraz, panie premierze, będziemy panu patrzeć na ręce. Teraz, pani prezydent, będziemy tuż za panią. Będzie pani czuła nasz oddech na plecach już do samych wyborów - zapowiedział.
Guział nazwał dzisiejsze referendum "największym zrywem po '89 roku". - Pokazaliśmy, że to my jesteśmy władzą, że naród jest suwerenny - powiedział. - Zagoniliśmy ich do roboty na rzecz naszego miasta i to jest zwycięstwo - dodał.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Masz telefon z Androidem? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE! Najważniejsze informacje codziennie, na żywo w Twoim telefonie!