- Wytwórcy suplementów diety na erekcję żerują na naiwności ludzi, którzy wierzą, że te produkty pomogą. Ale z drugiej strony bardzo inteligentnie wchodzą w obszar fobii przed kontaktem z lekarzem i zwierzaniem mu się z problemów seksualnych - mówił Paweł Walewski w audycji "Połączenie".
Według niego wszystko to bierze się z braku odpowiedniego wychowania seksualnego w Polsce. Gdyby młody człowiek był już w szkole informowany, że będzie bombardowany reklamami takich środków, będzie do nich później podchodził z dużo większą ostrożnością.
- Środki, które leczą zaburzenia erekcji, mają swoje miejsce we współczesnej medycynie, i lekarz, zlecając pacjentowi odpowiednie badania, może stwierdzić, jaki środek na receptę zapisać. A w Polsce dzieje się tak, że nawet jeśli pacjent dostanie receptę od lekarza, to nic z nią nie robi i szuka innych środków w internecie - mówił Walewski w TOK FM.
Autor artykułu wspomniał o kontroli tego typu leków. Dyrektor Narodowego Instytutu Leków miał mu powiedzieć, że na własną rękę wybiera i bada niektóre z zarejestrowanych w Polsce leków, które okazują się inne, niż zadeklarowane w zgłoszeniu. W Brukseli kilka lat temu zdecydowano, że suplementy diety mogą być rejestrowane. W związku z tym ich producenci nie muszą wykazać żadnych badań poświadczających skuteczność substancji w nich zawartych.
- Często w promocji tego typu środków biorą udział nie tylko celebryci, ale też tzw. znawcy tematu, czyli nie lekarze, a postaci znane ze świata seksuologii - zauważył prowadzący Jakub Janiszewski. - Czasami jest jeszcze gorzej. Brałem udział w konferencjach prasowych organizowanych dla dziennikarzy przy okazji wejścia na rynek danego środka i brali w nich udział również lekarze. Po kilku latach te leki znikają, ale zostają "wspaniałe" opinie lekarzy. Zalecałbym środowisku medycznemu bardzo dużą ostrożność - odparł Walewski.
Według informacji zebranych przez Walewskiego, eksperci mają klarowną opinię na temat parafarmaceutyków. - Te środki nie działają tak, jak są reklamowane. Mogą dla pewnego odsetka pacjentów zadziałać jak efekt placebo. Natomiast wiara w to, że te suplementy pomogą działać lepiej w sferze seksualnej, jest nadzieją płonną - mówił.
Tłumaczył też, jak producenci działają wbrew prawu. - Suplement diety nie może zawierać środków aktywnych, jakie zawierają leki. Tymczasem pokątni wytwórcy, którzy chcą szybko zarobić i związać klienta ze swoim produktem, wkładają tam środki farmakologiczne. To jest działanie bezprawne. Natomiast klient, który często za większe pieniądze, niż wydałby na oryginalne leki, wprowadza do swojego organizmu preparat, który jest lekiem, a nie żadnym suplementem, wraz ze wszelkimi możliwymi efektami ubocznymi - podsumował Walewski.