- To mógł być ktokolwiek, kto znalazł się akurat w naszej stolicy - powiedziała dziennikarzom Valarie, siostra Miriam Carey, w czasie specjalnej konferencji prasowej w jej domu na Brooklynie.
Miriam Carey, 34-letnia higienistka dentystyczna, próbowała w czwartek sforsować barierki wokół Białego Domu i potrąciła funkcjonariusza ochrony Białego Domu, który chciał jej w tym przeszkodzić. Następnie pojechała w stronę Kapitolu i została zastrzelona w trakcie pościgu policyjnego.
W samochodzie była w tym czasie jej 12-miesięczna córeczka (nie stało się jej nic poważnego, jest obecnie w szpitalu). Jak potwierdziła rodzina zastrzelonej, Miriam Carey cierpiała na depresję poporodową. Amy Carey-Jones, druga siostra zastrzelonej kobiety, powiedziała też, że Miriam brała leki i chodziła na terapię. - Zapewniam was, że przestrzegała prawa, nie sprawiała problemów i była naprawdę kochana. Nadal nie możemy uwierzyć w to wszystko. To bezsensowna śmierć - powiedziała.
Źródła w policji potwierdziły, że Carey była nieuzbrojona. - Jestem więcej niż pewna, że nie było potrzeby używania broni przez policję. Nie było strzałów ze strony pojazdu, którym kierowała Miriam - powiedziała Valarie Carey.
W sprawie funkcjonariuszy, którzy otworzyli ogień do kobiety, toczy się obecnie postępowanie waszyngtońskiej policji. Komisja zrekonstruuje dokładny przebieg pościgu, sprawdzi, czy zostały zachowane procedury i czy konieczne było użycie broni.