Zdaniem biegłego urządzenie ma zasięg od 50 do 100 metrów. Uaktywniało się na głos, a gdy zapadała cisza - było "uśpione". Zasilające je baterie nie są wyczerpane. Nadawało na częstotliwości, którą można odbierać przez zwykły odbiornik radiowy.
Utrata dodaje, że tego typu urządzenia można bez przeszkód kupić w internecie. Kosztują około 30 zł. - Są niedrogie, ale skuteczne - mówi szef wadowickich śledczych. Poinformował też, że oczekuje na analizę biegłego na piśmie. - Powinna do nas dotrzeć w przyszłym tygodniu - tłumaczy.
"Pluskwę" w pomieszczeniu redakcji w Wadowicach znalazł dziennikarz podczas przeprowadzki do nowej siedziby w czerwcu. Nikt nie wie, w jakich okolicznościach i kiedy się w nim znalazła. Miesiąc później wydawca gazety złożył w prokuraturze zawiadomienie o jej odkryciu. Urządzenie trafiło w ręce śledczych w drugiej połowie sierpnia. Za założenie nielegalnego podsłuchu można trafić do więzienia nawet na 2 lata.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Masz telefon z Androidem? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE! Powiadomimy cię o najważniejszych wydarzeniach!