Gdy w poniedziałkowy wieczór deputowani uchwalali nowe prawo, w Budapeszcie demonstrowało kilkaset osób. Członkowie i sympatycy nieformalnej grupy działającej pod hasłem "Miasto należy do wszystkich" zebrali się przed budynkiem parlamentu, trzymając transparenty i krzycząc: "Bieda to nie przestępstwo!".
Ale ich protesty na niewiele się zdały. Rządzący Fidesz ma w parlamencie większość i bez kłopotu przegłosował ustawę, dzięki której będzie można karać grzywnami bezdomnych za koczowanie w miejscach publicznych. Jeśli nie będą w stanie ich zapłacić, sąd będzie mógł zmienić karę na prace społeczne lub areszt. Rząd uważa, że dzięki temu prawu z ulic znikną bezdomni, których liczba w całym kraju szacowana jest na 35 tys.
Odmiennego zdania jest Organizacja Narodów Zjednoczonych. - Nie da się zmusić ludzi do korzystania ze schronisk, jeśli oni sami tego nie chcą - mówi Magdalena Sepulveda, specjalny sprawozdawca ds. ubóstwa i praw człowieka w ONZ.
Cały tekst w "Gazecie Wyborczej".