A chodzi o ks. Grzegorza K., skazanego w marcu za molestowanie ministranta. Z zeznań w tej sprawie wynika, że ksiądz w 2001 roku zapraszał do siebie chłopców i pokazywał im filmy pornograficzne. Częstował też alkoholem, całował w usta, dotykał genitaliów.
Wyrok skazujący Grzegorza K. na rok więzienia w zawieszeniu na cztery lata nie jest prawomocny. Ksiądz nie został jednak odsunięty od pracy z dziećmi, a abp Henryk Hoser nie odwołał go nawet po wyroku sądu.
Teraz kuria diecezji warszawsko-praskiej wydała oświadczenie w sprawie K. "Kuria zapewnia, że przez dziesięć lat od zdarzeń, które są przedmiotem oskarżenia, nie napłynęły do niej żadne informacje ich dotyczące" - czytamy.
Kuria podkreśla, że po ujawnieniu procederu K. wszczęła procedurę przewidzianą przez "Wytyczne Konferencji Episkopatu Polski", czyli... zostawiła sprawę sądom świeckim. W oświadczeniu duchowni przytaczają fragment wspomnianego dokumentu: "W przypadku, gdy wcześniej zostało wszczęte postępowanie przez organy państwowe, nie rozpoczyna się dochodzenia kanonicznego, a już rozpoczęte ulega zawieszeniu do czasu zakończenia tego pierwszego".
Również powołując się na "Wytyczne", kuria tłumaczy funkcję, jaką sprawował oskarżony ksiądz: "Uważne zbadanie okoliczności pozwalało stwierdzić, że obecnie nie było bezpośredniego zagrożenia ze strony oskarżonego księdza. W omawianym okresie prowadzonego dochodzenia prokuratorsko-karnego ksiądz nie prowadził katechezy ani nie zajmował się ministrantami, co sugerowały niektóre media".
Kuria podkreśla, że po wyroku w pierwszej instancji oskarżony ksiądz otrzymał polecenie opuszczenia parafii i "wszystkich czynności duszpasterskich do czasu wyznaczenia jego następcy i daty urzędowego przekazania parafii". Instytucja zapewnia też, że po zakończeniu sprawy prawomocnym wyrokiem K. zostanie poddany dodatkowemu dochodzeniu kanonicznemu, a wszystkie dokumenty tej sprawy zostaną przekazane do Kongregacji Nauki Wiary.
"Każdy przypadek pedofilii jest krzywdą i niesprawiedliwością doznaną przez ofiary, powodem zgorszenia wiernych i zdradą misji kapłańskiej. Jest ludzkim dramatem o często trwałych skutkach, w szczególności dla pokrzywdzonych i ich rodzin" - oświadcza kuria. Dodaje jednocześnie, że "stosowanie kar kanonicznych jest niemożliwe przed udokumentowaniem winy. Stąd często mozolne i długotrwałe dochodzenia w sprawach, w których nie ma dowodów materialnych, a procesy mają charakter poszlakowy".