Posiedzenie komisji poświęcone omówieniu wskaźników budżetowych na 2014 r. ma się zacząć dziś. Forum Związków Zawodowych, NSZZ "Solidarność" i OPZZ zapowiedziały, że nadal nie zamierzają uczestniczyć w jej pracach. Warunkiem ich powrotu jest wycofanie obowiązujących już zmian w rozliczaniu czasu pracy i ustąpienie szefa komisji, ministra pracy i polityki społecznej Władysława Kosiniaka-Kamysza. Natomiast Związek Nauczycielstwa Polskiego, mimo członkostwa w OPZZ, zdecydował się na udział w obradach komisji i w liście do przewodniczącego Jana Guza domaga się ich powrotu do stołu rozmów.
Andrzej Celiński w rozmowie z Tokfm.pl mówi, że nie da się jednoznacznie ocenić decyzji ZNP o udziale w Komisji Trójstronnej. - Rozumiem, że są w szczególnej sytuacji, bo w oświacie są duże redukcje. One są uzasadnione ekonomicznie, ale nieuzasadnione, jeśli chodzi o jakość serwisów edukacyjnych. Rozumiem, że związki nauczycielskie nie mogą dopuścić do sytuacji, w której władza zarzuci im brak gotowości do rozmów. To jest poważniejsza sprawa. Tworzy się okazja, żeby w sposób zasadniczy podnieść jakość usług edukacyjnych, więc ZNP chce rozmawiać - mówił polityk.
- Tu nie chodzi o Kosiniaka-Kamysza, którego zmiany domaga się Duda. To jest próba sił. Duda domaga się tego, bo nie chce rozmawiać - stwierdził w rozmowie z nami Celiński. Według niego gdyby Donald Tusk uległ tym naciskom, okazałby swoją słabość. Kosiniak-Kamysz jest odpowiedzialny w rządzie za rozmowy ze związkowcami w Komisji Trójstronnej. - Duda ma bardzo silne karty. Tusk nie rozliczył się ze swoich decyzji. Nie można w polityce gospodarczej zadłużać się na koszt przyszłych pokoleń, a Tusk zbyt często to robi - mówił Celiński.
Były minister mówił też o konkurencji między Janem Guzem i Piotrem Dudą, o której mówi się, że może podzielić związkowców. - Guz wykorzystał swój moment, ale to nie zmienia w radykalny sposób jego pozycji. To jest dobry organizator, ma w swojej centrali dobrze zorganizowane związki. Ważne jest to, że pokazał swoją decyzję o uczestnictwie w działaniach strajkowych - podkreślał. Celiński. Uważa on jednak, że warto odnotować sam fakt dopuszczenia Guza do głosu. - Guz w rzeczywistości przed 1980 rokiem był drobnym działaczem związkowym. Nie miał wysokiej pozycji politycznej. Przełamuje się więc ten anachroniczny podział na korzenie tkwiące w PRL-u - zauważył.