By zmienić w Polsce ustawę, wystarczy trochę gotówki, firma PR, ulegający wpływom dziennikarze, kilku posłów i generał policji - napisał wczoraj "Tygodnik Powszechny" i ujawnił wyniki dziennikarskiego śledztwa Cezarego Łazarewicza, dziennikarza tygodnika "Wprost".
Łazarewicz pokazał zakulisowe działania PR-owej firmy MDI, należącej do byłych dziennikarzy śledczych: Rafała Kasprowa i Macieja Gorzelińskiego. Opisał, jak MDI, opłacana przez prywatną spółkę Orzeł Biały, rozpętała akcję społeczną prowadzącą do zablokowania zmian w ustawie, które godzą w interesy Orła Białego.
W 2012 r. Ministerstwo Środowiska ogłosiło zamiar liberalizacji ustawy o recyklingu i utylizacji akumulatorów, jednej z najbardziej restrykcyjnych w Europie, by dostosować ją do wymogów unijnych. Wiązałoby się to z rozbiciem monopolu trzech firm, które zajmują się w Polsce utylizacją odpadów akumulatorowych. Jedna z nich to właśnie Orzeł Biały SA z Piekar Śląskich, której roczne obroty wynoszą ponad 400 mln zł.
Łazarewicz prześledził, jak dziennikarze, organizacje ekologiczne i politycy, inspirowani przez firmę MDI (inkasującą od Orła Polskiego 20 tys. euro miesięcznie za swoje usługi), rozpętują akcję, której uczestnicy są przekonani, że działają wyłącznie na rzecz środowiska, a tymczasem nieświadomie realizują interesy prywatnej firmy.
Cezary Łazarewicz: Tak, nic się nie zmieniło.
- Nie chcę o tym mówić.
- Mój tekst nie jest o tym, czy ustawę należy zliberalizować czy nie, ale o tym, w jaki sposób to zrobiono. Firma Orzeł Biały nie zgłasza się do zarejestrowanego lobbysty, który działałby jawnie w jej imieniu, tylko do agencji PR-owej, i prosi ją o działania mające wpływ na zmianę ustawy. A firma PR-owa składa ofertę. Obiecuje zleceniodawcy, że sprawę załatwi znany dziennikarz Adam Wajrak. Ma on być zapalnikiem społecznej akcji...
- Tak. Tymczasem Wajrak nawet nie wiedział, że jego nazwisko padło w takiej ofercie. Firma MDI mówi też Orłowi Białemu, że jeszcze Palikot może pomóc przy załatwianiu tej ustawy. Jego zdjęcie jest w ofercie. I za Palikota, Wajraka oraz inne działania, firma domaga się 20 tys. euro miesięcznie. Oferujący te usługi jeszcze nakłania klienta do dyskrecji, żeby nie wyszło na jaw, że za wszystkim stoi Orzeł Biały. Bo gdyby to się wydało, mogłoby całej sprawie zaszkodzić. Najlepiej jakby to wyglądało na akcję społeczną, w którą włączą się ekolodzy. To od samego początku jest robieniem w balona słuchaczy, czytelników i inne osoby. Wykorzystuje się do tego aktorów i nie uprzedza ich, że to komercyjna akcja, za którą firma PR-owa wzięła grube pieniądze.
- Nie, bo myśleli, że to biedni ekolodzy, którzy walczą o słuszną sprawę. A to byli faceci, którzy za miesiąc biorą tyle, ile ci aktorzy pewnie zarabiają w pół roku.
- Nie mnie oceniać, czy jest tu złamanie prawa. To sprawa dla prokuratora. Wiem, że każde działanie zmierzające do zmiany ustawy powinno być prowadzone przez lobbystę, czyli osobę zarejestrowaną. To wynika z ustawy o lobbingu. Tu wyraźnie mieliśmy działania zmierzające do zmiany ustawy, a firma, która je prowadziła, nie była zarejestrowana jako lobbysta.
- A zbieranie podpisów pod petycją? A strona internetowa, akcja z rozdawaniem jabłek, robienie eventów? To nie jest prowadzenie działań zmierzających do zmiany ustawy?
- Niech prokurator to sprawdzi. W całej sprawie kluczowe jest to, że w lipcu ubiegłego roku Ministerstwo Środowiska zamierzało zliberalizować ustawę, a w marcu 2013 pod wpływem działań MDI i Orła Białego zmieniło zdanie. Mnie udało się sprawdzić, jak działa firma, która podjęła się zadania zmiany ustawy za konkretne pieniądze. Wiemy teraz, jak zmienić ustawę i ile to kosztuje.
- No właśnie. Możemy się tylko domyślać: ile ustaw zostało zmienionych w podobny sposób? Jak często firmy próbują to robić? To otwarte pytania.
- Jest. Bo jeśli takie działania prowadzą lobbyści, to o tym wiemy. A w tym wypadku nie mieliśmy takich informacji, akcja była prowadzona pokątnie i niejawnie.
Gdyby byli zarejestrowani, to wszystkie te działania byłyby transparentne i legalne. Tylko że nie wyobrażam sobie tych ludzi stojących z karteczką "lobbysta", zbierających podpisy pod petycją. Trudno mi sobie wyobrazić, że gdyby tacy lobbyści przyszli do aktorów, dziennikarzy i powiedzieli, że walczą o zmianę ustawy, pracującymi na rzecz Orła Białego, byliby równie skuteczni. Ich skuteczność polegała na tym, że działali zza węgła, z ukrycia. Tak naprawdę nie mówią, na czyją rzecz pracują.
- Zanim opublikowałem ten tekst, Maciej Gorzeliński i Rafał Kasprow skierowali przeciwko mnie prywatny akt oskarżenia z osławionego paragrafu 212. Co takiego zrobiłem? Wysłałem mail do rzecznika prasowego giganta informatycznego firmy Asseco z pytaniem, czy jego firma współpracowała z MDI i czy na ich zlecenie były prowadzone działania przez MDI.
- Tak. Ten mail jest głównym dowodem zniesławienia MDI. Pytanie zadałem w środę, a już w piątek akt oskarżenia MDI złożyło w sądzie. Odebrałem to jako wywieranie presji. Zwłaszcza że w tle pojawiło się zbieranie haków przez tę firmę i inne groźby wobec mnie. Nie chcę na razie szczegółowo o tym mówić.
Miałem wykład jednego z partnerów MDI, który przypomniał mi historię dziennikarza, który z nimi zadarł. Powiedział, że wobec mnie nie będą tak wyrozumiali.
- Jakie jeszcze nieprawidłowości mógłbym wymienić? Opisałem mechanizm, za pomocą którego oni pomogli zmienić prawo. Chciałem pokazać, jak się naprawdę uprawia politykę, od kuchni. Pokazałem, jak i z czego robi się te parówki.
Najważniejsze, byśmy w publicznej debacie wiedzieli, kto jest kim. A z tym jest problem. Było takie śniadanie w dużej redakcji, gdzie eksperci rozmawiali na temat szkodliwości tej ustawy. W debacie udział brało dwóch lobbystów działających na rzecz Orła: gen. Rapacki, który tworzył raport na zlecenie lobbystów, i profesor, który pisze felietony o szkodliwości tej ustawy i któremu tezy do felietonów przygotowuje MDI.
Jeśli obywatel nie wie, kto jest kim, w imieniu kogo działa i za jakie pieniądze, to może uznać tę rozmowę jako dyskusję niezależnych ekspertów, a tak przecież nie jest. Tak naprawdę to były cztery osoby, które od wielu miesięcy działają na rzecz zmiany ustawy.
Mnie chodzi tylko o to, żebyśmy to wiedzieli. Żeby uczestnicy debaty publicznej występowali bez masek i wszystko było transparentne.