- A prezydent? Który był najlepszy? - zapytał Arkadiusza Mularczyka dziennikarz Robert Mazurek. - To bardzo trudne pytanie, ale z perspektywy czasu zaczynam doceniać politykę Aleksandra Kwaśniewskiego - miał odpowiedzieć polityk. Jednak po publikacji wywiadu w "Rzeczpospolitej" Arkadiusz Mularczyk stwierdził, że wcale tak nie powiedział, a dziennikarz zignorował jego uwagi podczas autoryzacji.
"W kluczowych fragmentach dot. A.K. nie autoryzował tekstu. Dziennikarz to czy cyngiel?" - napisał na Twitterze. Polityk twierdzi, że po udzieleniu wywiadu, podczas autoryzacji prosił Mazurka o zmianę tego fragmentu. Chciał, by brzmiał on: "To trudne pytanie, myślę, że Lech Kaczyński, ale z perspektywy czasu zaczynam także doceniać niektóre aspekty polityki Aleksandra Kwaśniewskiego". Zdaniem Mularczyka Mazurek usunął z tej wypowiedzi fragment dotyczący Lecha Kaczyńskiego.
W tekście opublikowanym w serwisie wPolityce.pl dziennikarz przyznaje, że po przeprowadzeniu wywiadu rozmawiał jeszcze z Mularczykiem przez telefon i ten faktycznie prosił o zmianę tej części rozmowy. "Przekonałem go, że taka konstrukcja powoduje, że moje następne pytanie i jego odpowiedź stają się nonsensowne, a przecież jego uznanie dla Lecha Kaczyńskiego i tak zostaje wyrażone" - napisał i podkreślił, że nagrał rozmowę telefoniczną z politykiem.
Fot. Twitter.com
Zdaniem Mazurka politykowi "rozmowa bardzo się podobała". Jednak teraz Arkadiusz Mularczyk zapowiada, że sprawa trafi do sądu. Dziennikarz odpowiada: "Panie pośle - chce pan procesu z dziennikarzem? Voila, czekam na pozew. Każde spotkanie z panem wywrze na mnie niezatarte piętno i da asumpt do wielu felietonów" - napisał.