Byli dziennikarze odpowiadają na tekst "Tygodnika Powszechnego". "Nie rozmawialiśmy z politykami na cmentarzu"

Nikt z politykami nie rozmawiał "na cmentarzu" aby coś "załatwić w ustawie", nikt nie zapraszał znajomych dziennikarzy czy urzędników "na grilla"(...). Wszystkie insynuacje są po prostu nieprawdziwe - czytamy w oświadczeniu firmy MDI. "By zmienić w Polsce ustawę, wystarczy trochę gotówki, firma PR, ulegający wpływom dziennikarze, kilku posłów i generał policji" napisał "Tygodnik Powszechny".

"Kwas siarkowy i ołów z niewłaściwie utylizowanych akumulatorów truje ludzi i niszczy środowisko. Polska ma dobre i restrykcyjne przepisy w tej sprawie, do których dążą inne kraje Unii Europejskiej (...) My postanowiliśmy stanąć po stronie uczciwie działających firm niezainteresowanych obniżeniem standardów bezpieczeństwa (...) Nikt z politykami nie rozmawiał "na cmentarzu" aby coś "załatwić w ustawie", nikt nie zapraszał znajomych dziennikarzy czy urzędników "na grilla" - czytamy w oświadczeniu.

"MDI nigdy nie kontaktowało się z urzędnikami i politykami"

I dalej wyjaśniają: "Poprzez media tradycyjne i społecznościowe staraliśmy się wzbudzić zainteresowanie problemem. Nie wykorzystywaliśmy znajomości ze "Zdziśkiem" czy "Ryśkiem" aby zmienić coś w prawie. Długo przed nami wielu ekspertów, ekologów i firm usiłowało zainteresować problemem świat mediów i polityki, niestety bezskutecznie".

Firma twierdzi, że działania o charakterze lobbingowym prowadziła przez "Izbę Gospodarczą i zarejestrowanych lobbystów. Dokładnie tak jak nakazuje ustawa. MDI nigdy nie kontaktowało się z urzędnikami i politykami w tej sprawie" - czytamy.

Orzeł był niewidoczny

"Tygodnik Powszechny" ujawnił wyniki dziennikarskiego śledztwa Cezarego Łazarewicza. Dziennikarzowi udało się prześledzić, jak zablokowano liberalizację jednej z najbardziej restrykcyjnych w Europie ustaw o recyklingu i utylizacji akumulatorów. Uczestnicy akcji najczęściej byli nieświadomi tego, że działają nie na rzecz środowiska, ale polskiego giganta w tej branży.

W 2012 roku Ministerstwo Środowiska ogłosiło, że zliberalizuje ustawę o recyklingu i utylizacji akumulatorów. Chodziło głównie o art. 63 punkt 2, którego zapis ograniczał swobodę gospodarczą. Zmiana ustawy miała być ciosem w trzy firmy, które zmonopolizowały w Polsce rynek utylizacji odpadów akumulatorowych. Szczególnie uderzyć miała w Orła Białego SA z Piekar Śląskich, której roczne obroty wynoszą ponad 400 mln zł.

"Ostatecznie resort zmiękł"

MDI zaproponowała Orłowi Białemu przeprowadzenie kampanii, która powstrzyma niekorzystne dla firmy zmiany i zachowa dotychczasowe zapisy ustawy. Aby się to udało, kampania musiała wyglądać na spontaniczną akcję społeczną, w której Orzeł Biały SA był niewidoczny. Zgodnie z założeniami MDI finalnie to oburzone społeczeństwo wspólnie z dziennikarzami i politykami mieli zablokować zmiany w ustawie.

W akcję blokowania ustawy włączeni zostali politycy PO Józef Lassota, Anna Nemś i Lidia Gądek.Interpelacje przeciwko planom Ministerstwa Środowiska, napisane przez posłów Szymona Giżyńskiego i Adama Kwiatkowskiego (PiS), Witolda Klepacza (Ruch Palikota) i Zbigniewa Zaborowskiego (SLD).

Ostatecznie resort zmiękł i 20 marca 2013 roku Piotr Woźniak, który zapowiadał liberalizację ustawy, ogłosił, że zmienił zdanie. W liście do jednej z redakcji tłumaczył, że proponowana przez niego zmiana spowodowałaby zagrożenie dla środowiska i ludzi. Co go skłoniło do zmiany zdania? Minister przyznał, że argumenty organizacji współpracujących z Orłem i działających na rzecz firmy lobbystów, raport Rapackiego oraz cała masa artykułów prasowych.

Więcej, m.in. o szczegółach strategii MDI, w jutrzejszym numerze "Tygodnika Powszechnego" >>> Tekst dostępny jest też już na czytnikach Kindle.

Chcesz na bieżąco otrzymywać najważniejsze informacje polityczne? Masz telefon z Androidem? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE! Najważniejsze informacje codziennie, na żywo w Twoim telefonie!

Więcej o: