Izraelskie służby graniczne oskarżyły Polaka o stanowienie "zagrożenia" dla Izraela . Mężczyzna nie zgodził się z tymi zarzutami i postanowił walczyć o swoje prawa. - Kamil zdecydował się na apelację w izraelskim sądzie najwyższym - podała Alicja Qandil, siostra Kamila.
Druga z sióstr zatrzymanego, dziennikarka Magda Qandil, postanowiła w tej sprawie skontaktować się z polskim Ministerstwem Spraw Zagranicznych. "Ma Pan wszelkie powody, aby przestać milczeć i zwrócić się do władz Izraela o podanie przyczyn wydanej Kamilowi odmowy wjazdu oraz zapewnienie mu jawnego i sprawiedliwego procesu sądowego" - napisała w opublikowanym na stronie "Tygodnika Powszechnego" liście do Radosława Sikorskiego.
Qandil zarzuciła ministrowi opieszałość. Podkreśliła, że jej brat "na okupowanych terytoriach palestyńskich chce tylko pomóc, ulżyć tym, którzy mają najtrudniej, zajmuje go niesprawiedliwość i krzywda, nie nacjonalizmy, które nikomu nic dobrego nie przyniosły".
"W tamten poniedziałek Kamil był w drodze do pracy, w paszporcie miał wizę pracowniczą wydaną w lipcu przez izraelskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych - ważną do kwietnia 2014. Mógł wrócić do Polski pierwszym samolotem i zaoszczędzić sobie izraelskiego aresztu, w którym do tej pory przebywa. Zdecydował się jednak odwoływać od zakazu wstępu na terytorium Izraela - najpierw w sądzie rejonowym, teraz w Sądzie Najwyższym, dlatego, że zadanie, które mu Pan powierzył uznał za ważniejsze niż swój własny komfort.
Kamil walczy, by móc kontynuować to, co zaczął: pomagać w najbiedniejszych i najbardziej potrzebujących społecznościach na Zachodnim Brzegu. Walczy o jawny i sprawiedliwy proces. Walczy o swoje dobre imię, dobre imię organizacji, dla której pracuje, jak i dobre imię polskiego MSZ, które na Zachodni Brzeg go wysłało. Trzeba go w tej walce wesprzeć, a nie zostawiać samemu" - pisze w liście siostra aresztowanego Polaka.
"Ja jestem z niego dumna, pomimo że gdy miał dwa, może trzy, lata ugryzł mnie w rękę, bo nie chciałam się z nim bawić. Jestem z niego dumna, dlatego, że to co dziś robi jest ważne, potrzebne, mądre. Urodzony i wychowany w Polsce na lekturze polskich książek, nie zna arabskiego. Palestyna, z której pochodzą nasi dziadkowie ze strony ojca, uchodźcy z 1948 roku, dziś nie istnieje. Na jej miejscu wyrósł Izrael. Kamil to akceptuje, niczego nie żąda dla siebie, nie chce odzyskiwać ziemi dziadków, jego dom jest w Polsce. Na okupowanych terytoriach palestyńskich chce tylko pomóc, ulżyć tym, którzy mają najtrudniej, zajmuje go niesprawiedliwość i krzywda, nie nacjonalizmy, które nikomu nic dobrego nie przyniosły.
Na pewno nie było mu łatwo dorastać z palestyńskimi korzeniami w Polsce: uczyć się jej bolesnej historii i nigdy nie słyszeć o jeszcze bardziej bolesnej historii Palestyny; współodczuwać z polską babcią płaczącą po utraconym domu w Dzikiewie w dawnym (przed 1939 r.) województwie wileńskim, dziś na Białorusi, i nie móc się zająknąć o babci wypędzonej spod Liddy, dzisiejszego izraelskiego miasta Lod; oglądać w telewizji obrazy drugiej intifady, i nie do końca rozumieć, czy to naszych ostrzeliwują czy nie, skoro nasi właśnie przewalili z Wisłą Kraków. Kamil - tak jak ja i nasza siostra Ala - uznał, że nie ma naszych i nie-naszych, że są tylko ludzie, w lepszym i gorszym położeniu. I to im - tym ostatnim - służy Kamil. Wyrósł na naprawdę fajnego obywatela Polski i Europy" - pisze.
Na list Magdy Qandil odpowiedziało biuro rzecznika MSZ. W liście przesłanym redakcji "Tygodnika Powszechnego" przedstawiciele resortu twierdzą, że "konsul Maria Markowska niezwłocznie po otrzymaniu sygnału o zdarzeniu udała się na lotnisko Ben Guriona, gdzie rozmawiała z Panem Kamilem i uzyskała potwierdzenie, że przebywa w dobrych warunkach i nie potrzebuje pomocy konsularnej".
Ministerstwo, które dotychczas w tej sprawie milczało, zapewnia, że sprawę Kamila Qandila monitoruje od momentu otrzymania informacji o jego zatrzymaniu. "Jednocześnie ambasada wyraziła zaniepokojenie zatrzymaniem polskiego obywatela, wolontariusza realizującego projekt PAH wspierany ze środków MSZ. Ambasada wystąpiła do izraelskiego MSZ z notą, w której domaga się wyjaśnienia powodów niewpuszczenia go na terytorium Izraela" - czytamy w odpowiedzi.
Do sprawy na Twitterze odniósł się także wiceminister spraw zagranicznych ds. polityki bezpieczeństwa Bogusław Winid. Stwierdził on, że polskie MSZ "poruszyło wszystkie urzędy Izraela".
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Masz telefon z Androidem? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE! Najważniejsze informacje codziennie, na żywo w Twoim telefonie!