- Motywem działania była niewypłacona poszkodowanemu pensja. Chodziło o 1,4 tys. zł. 23-latek był zatrudniony na czarno. Chciał się pożegnać z firmą, z relacji pokrzywdzonego wynika, że zatrzymani nie chcieli mu wypłacić pieniędzy - mówi w rozmowie z Gazeta.pl szef prokuratury rejonowej z Grójca Tomasz Kulpa.
Z ustaleń śledczych wynika, że 23-latek został przywieziony do Podola i zaatakowany po wyjściu z samochodu. - Miał oświadczyć jednemu ze sprawców, że jeśli nie dostanie pieniędzy poinformuje o zatrudnieniu na czarno inspekcję pracy - dodaje Kulpa.
Zarzucany czyn zagrożony jest karą nie mniej niż 8 lat więzienia, a maksymalnie 25 lat lub dożywocie.
Zatrzymani nie przyznają się do zarzutów ani nawet do udziału w zdarzeniu.
Makabryczna zbrodnia wydarzyła się we wtorek w okolicach miejscowości Podole między Tarczynem a Grójcem, 30 km od granic Warszawy. Zakrwawiony nagi mężczyzna wyszedł na drogę z lasu. Miał liczne rany cięte, między innymi na szyi, tak jakby ktoś chciał poderżnąć mu gardło. Ktoś odciął mu też cztery palce u dłoni. Był jednak przytomny. Mężczyzna natychmiast trafił do szpitala.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Masz telefon z Androidem? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE! Najważniejsze informacje codziennie, na żywo w Twoim telefonie!