- Episkopat widzi, że pozycja religii w szkole słabnie. Sęk w tym, że dzieje się tak wcale nie ze względu na jej rzekome deprecjonowanie przez państwo, tylko dlatego, że coraz więcej dzieci i ich rodziców woli etykę. O ile szkoła daje im taką szansę - MEN szacuje, że w ostatnim roku szkolnym etyki uczono ledwie w 4,5 proc. szkół. "Gazeta" opisywała przypadki wypisywania się całej klasy z religii - pisze w dzisiejszej "Gazecie Wyborczej" Katarzyna Wiśniewska.
- Duchowni powinni szukać przyczyn w poziomie nauczania religii, przygotowaniu katechetów. Tymczasem decydują się na dość rozpaczliwy krok: bezpodstawnie oskarżają państwo o spychanie religii do narożnika, żądają dla niej dodatkowych przywilejów, zachęcają rodziców, by zainteresowali się religią w szkole nie ze względu na wartości, jakie ze sobą niesie, ale z czysto pragmatycznych względów - jeśli nagle zdecydują się dzieci posłać do komunii, furtka może być zamknięta. Więc lepiej na religię, etyka się po prostu nie opłaca. Mocno ujął to rzecznik Episkopatu ks. Józef Kloch, wedle którego rodzice wybierający dla dzieci etykę "oddalają je od sakramentów".