Koniec miłości PiS i "Solidarności"? Partia Kaczyńskiego może nie poprzeć wrześniowych protestów

Mimo ogłoszonej przed wakacjami przyjaźni PiS i "Solidarności" partia Kaczyńskiego ma kłopot z zapowiadanymi czterodniowymi protestami związkowców w Warszawie. PiS się zastanawia: włączyć się czy tylko delikatnie ją wspierać. Raczej przeważy opcja druga - informuje "Gazeta Wyborcza".

- Wiemy, że OPZZ zaprosiło SLD, a my z nimi iść nie możemy. Bo jak to? Jarosław Kaczyński ma przemawiać obok Leszka Millera? - opowiada jeden z posłów PiS przeciwny wspieraniu manifestacji. Dariusz Joński, poseł i rzecznik SLD, mówi: - Nie zapadła jeszcze decyzja, w jakiej formie będziemy wspierać związki, zdecydujemy 11 września na radzie krajowej.

Politykom PiS nie podoba się też, że przez cztery dni związkowcy będą koczować przed Sejmem, a nie przed kancelarią premiera. - To oznacza protest przeciwko całej klasie politycznej, czyli też przeciwko nam - argumentują politycy PiS. Rzecznik "S" Marek Lewandowski tak tłumaczy wybór miejsca: - Sejm to miejsce stanowienia prawa i tam zasiadają politycy, którzy nam zgotowali ten los.

Argument trzeci, jaki Jarosław Kaczyński usłyszał na środowej naradzie w sprawie zaangażowania w związkowe protesty, był taki: Protesty zostały tak pomyślane, żeby głównymi mówcami byli liderzy związkowi, a nie politycy.

Cały artykuł w dzisiejszej "Gazecie Wyborczej"

Więcej o: