Barack Obama rozważa działania militarne wobec Syrii, ale bez głębszego angażowania się w wojnę domową w tym kraju - informuje " The Washington Post ". Ewentualna interwencja - według informatorów gazety z wysokich kół waszyngtońskiej administracji - miałaby potrwać najprawdopodobniej nie dłużej niż dwa dni.
"Post" przewiduje, że w działaniach zbrojnych Stany Zjednoczone wykorzystałyby bombowce dalekiego zasięgu i rakiety odpalane z jednostek nawodnych. Waszyngton ma już okręty w basenie Morza Śródziemnego - może je szybko wykorzystać.
Rozpoczęcie interwencji uzależnione jest od trzech czynników: pełnego raportu o domniemanym użyciu broni chemicznej, efektów konsultacji z Kongresem i sojusznikami USA oraz znalezieniem uzasadnienia ataku w ramach prawa międzynarodowego. - Jesteśmy w trakcie aktywnych poszukiwań odpowiednich przepisów prawnych, które mogą wpłynąć na decyzję - mówi anonimowo jeden z amerykańskich urzędników.
Niechęć waszyngtońskiej administracji do zaangażowania się w syryjski konflikt może być związana z nastrojami społecznymi w USA. Jak wynika z najnowszego sondażu , tylko 9 proc. respondentów uważa, że administracja Obamy powinna interweniować zbrojnie w Syrii.
Liczba ta może jednak wzrosnąć, bo sondaż był przeprowadzany między 19 a 23 sierpnia, a więc przed informacjami o ataku bronią chemiczną. Tymczasem aż jedna czwarta pytanych deklarowała, że działania militarne byłyby uzasadnione, gdyby armia Asada użyła takiej właśnie broni.
W ubiegłą środę syryjska opozycja poinformowała, że wojska reżimowe użyły rakiet z głowicami z gazem, najprawdopodobniej sarinem, na przedmieściach Damaszku. Zginąć mogło nawet 1,3 tys. osób. Syryjska telewizja państwowa zdementowała te informacje, cytując źródła rządowe, według których doniesienia te mają na celu odciągnięcie od pracy ekspertów ONZ ds. broni chemicznej.
W sobotę syryjskie władze sugerowały, że za użycie gazów bojowych odpowiada opozycja, twierdząc, że żołnierze armii Asada trafili na broń chemiczną w powstańczych tunelach na przedmieściach Damaszku. Jednak wywiady państw zachodnich poinformowały po wstępnej analizie danych, że atak chemiczny był dziełem sił wiernych Asadowi.
Barack Obama zapowiedział możliwą interwencję amerykańską w Syrii po ujawnieniu, że w ubiegłym tygodniu doszło tam do użycia broni chemicznej wobec ludności cywilnej. USA oskarżają o atak armię prezydenta Asada i zapowiadają, że "odpowiedzialność za użycie najbardziej haniebnej broni świata musi zostać poniesiona".
Chcesz na bieżąco dowiadywać się o sytuacji za granicą? Masz telefon z Androidem? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE! Najważniejsze informacje codziennie, na żywo w Twoim telefonie!