Kościół znów knebluje księdza. "Kościół nie rozumie, że te zakazy są przeciwskuteczne, zwiększają popularność księży"

Ks. Krzysztof Mądel musi zamilknąć, bo nie chce płynąć z autorytatywnym kościelnym nurtem, dalekim od ludzi, przemawiającym zbyt często tonem oblężonej twierdzy - pisze w "Gazecie Wyborczej" Katarzyna Wiśniewska. Ks. Mądel nie może udzielać się w mediach ani na Facebooku czy pisać bloga

Ks. Krzysztof Mądel to kolejny kapłan - po ks. Adamie Bonieckim i ks. Wojciechu Lemańskim (Mądel go zresztą bronił) - który musi zamilknąć, bo nie chce płynąć z autorytatywnym kościelnym nurtem, dalekim od ludzi, przemawiającym zbyt często tonem oblężonej twierdzy. Nurtem, w którym można piętnować zwolenników in vitro i doszukiwać się na twarzach dzieci z probówki "bruzd dotykowych". Tak jak robił to ks. Franciszek Longchamps de Bérier, ceniony przez episkopat, a przez ks. Mądla nazwany "habilitowanym nieukiem" - pisze w "GW" Katarzyna Wiśniewska.

Zauważa, że w takim Kościele nie ma miejsca na krytykę hierarchii - odczuł to na własnej skórze ks. Lemański, wchodząc w konflikt z abp. Henrykiem Hoserem. A teraz ks. Mądel, bo także pozwolił sobie na kilka mocnych słów pod adresem ordynariusza warszawsko-praskiego, mówiąc, że "funkcjonuje, jakby trwał komunizm, jakby wszyscy tylko czyhali, żeby go zjeść, a kiedy nie słyszy pomruków zadowolenia i oklasków, jest zaniepokojony".

Dziennikarka dziwi się jednak decyzji przełożonego jezuitów. - Po historiach księży Bonieckiego i Lemańskiego powinien wiedzieć, że podobne zakazy są przeciwskuteczne - tylko przyczyniają się do popularności ukaranego księdza i wzmacniają nieufność do instytucji Kościoła tych osób, które cenią u duchownych samodzielne myślenie, a nie ślepe posłuszeństwo decydentom - komentuje Wiśniewska.

Kościół zwiera szeregi [BLOG]

Zdaniem Wiśniewskiej decyzja ucieszy ultrakatolików i prawicowych publicystów. - Ale oni nie wypełnią pustoszejących kościelnych ławek na niedzielnych mszach. Czy ci, którzy słuchali kazań ks. Mądla (zakaz obejmuje także ich głoszenie), przyjdą na inne msze, czy też niektórzy, rozżaleni, w ogóle przestaną na nie przychodzić? Aż twarda ręka Kościoła wymiecie zeń ostatnich poszukujących i niepokornych.

Więcej w "Gazecie Wyborczej">>