Polacy tworzą rodzinne domy dziecka w Gruzji. "Potrafili się przyznać: mamy wstrętny, postsowiecki system. Chcemy go zmienić"

Bez okien, ogrzewania, ciepłej wody. Jedna opiekunka na 40 wychowanków. Takie były domy dziecka w Gruzji. Joanna Mąkosa opisuje w swoim reportażu, jak Polacy zmieniają ten ponury obraz. - Celem nie są piękne, małe domki. Celem jest zapewnienie dzieciom relacji emocjonalnej, bez której nie mogą się rozwijać - mówił w Radiu TOK FM Tomasz Polkowski, który pomaga reformować gruziński system pomocy społecznej.

Gruzińskie domy dziecka były do niedawna wielkimi, skrajnie zaniedbanymi instytucjami. Jak pisze w swoim reportażu Joanna Mąkosa z Radia TOK FM , "często bez okien, ogrzewania, ciepłej wody. Jedna opiekunka na 30-40 wychowanków". Jednak od 2007 r. polskie Towarzystwo "Nasz Dom" pomaga zreformować tamtejszy system pomocy rodzinie. Jak dotąd w Gruzji powstało 16 rodzinnych domów dziecka. Polacy szkolą opiekunów, trenerów i psychologów.

"Celem nie są piękne małe domki, bo to nie rodzina"

Jak Polakom udało się zmienić oblicze gruzińskich domów dziecka? - To złożenie wielu okoliczności - mówił w Radiu TOK FM Tomasz Polkowski z Towarzystwa "Nasz Dom". - Udało się zaprosić do Polski tamtejszych decydentów na podróż studyjną. Oglądali na szczęście nie duże domy dziecka, ale małe, prowadzone przez towarzystwo i inne organizacje. Porozmawiali z opiekunami, dziećmi, władzami lokalnymi. Zachwycili się - opowiadał Polkowski.

- Tu nie chodziło o struktury. Celem nie są piękne małe domki, bo to nie rodzina. Celem było zapewnienie dzieciom z Gruzji rodzaju relacji emocjonalnej, bez której dziecko nie może się rozwijać. To się udało - tłumaczył szef towarzystwa. I podkreślał, że ogromne znaczenie miało pozytywne podejście Gruzinów. - Potrafili się przyznać: mamy wstrętny, opresyjny, postsowiecki system. Chcemy go zmienić przy waszej pomocy - mówił Polkowski, dodając: - Gruzja to jeden z niewielu krajów na świecie, w którym naprawdę lubią Polaków. To naprawdę istotne.

"Już teraz sami możemy korzystać z gruzińskich doświadczeń"

Kiedy Gruzini przekonali się do polskich pomysłów, utworzono wraz z organizacjami międzynarodowymi rodzaj "okrągłego stołu", przy którym dyskutowano o reformie systemu pomocy rodzinie. Ustalono, która z organizacji najlepiej wykona określone zadania. Jego efekty pozytywnie zaskoczyły szefa towarzystwa. Według Polkowskiego w Polsce stowarzyszenia podczas negocjacji wdałyby się w ambicjonalne konflikty. W Gruzji tego nie było.

- Jako Towarzystwo "Nasz Dom" otrzymaliśmy zadanie reformy dużych instytucji i tworzenia małych domów - mówił Polkowski. I udało się. - Już w tej chwili sami możemy korzystać z gruzińskich doświadczeń. To niezamierzony, pozytywny efekt - cieszył się szef towarzystwa.

A w Polsce? "To nie był priorytet"

W Polsce jednak likwidacja wielkich domów dziecka idzie opornie. - Nigdy reforma systemu wspierania rodziny nie była priorytetem dla żadnego z rządów. Jest nowa ustawa o wspieraniu rodziny, która mówi, że domy dziecka nie powinny być większe niż 30-osobowe. To bardzo dużo - mówił Polkowski. Jego zdaniem placówki nie powinny przyjmować więcej niż 14 dzieci. Jednak duże domy dziecka będą w Polsce funkcjonować do 2020 r.

- Żeby zrobić taką reformę, trzeba zrobić to, co w Gruzji: wykształcić armię specjalistów, którzy to przeprowadzą - wyjaśniał szef towarzystwa. - Siłami pracowników dużych instytucji nie da się wprowadzić zupełnie innej formy, ci ludzie nie są do tego przygotowani ani przekonani - podkreślał.

Powoli gruzińscy pracownicy przeszkoleni przez towarzystwo przejmują kolejne domy dziecka. Jednak "Nasz Dom" nie kończy działalności. - Jest jeszcze jeden temat: dzieci ulicy. Mam nadzieję, że pociągniemy ten temat dalej - powiedział Polkowski.

Więcej o: