Gdy podczas ostatniego weekendu w Holandii utonęło pięciu Polaków, jeden z miejscowych ratowników stwierdził, że w Polsce nie ma kultury pływania. - Pływamy gorzej niż Holendrzy czy Niemcy. W tych krajach potrafi pływać około 90 proc. mieszkańców, w Polsce tylko 60 proc. - potwierdza Łukasz Stępień, ratownik medyczny.
- Tam naturalną rzeczą w szkołach podstawowych są zajęcia z pływania. Mam nadzieję, że u nas wkrótce będzie podobnie. Obcokrajowcy chętnie korzystają także z kapoków i innych środków zabezpieczających - u nas to nadal jest traktowane jak obciach. A przecież to rzecz, dzięki której możemy w wodzie czuć się bezpiecznie - tłumaczy ratownik.
Innego zdania jest Jacek Miciul, trener mistrza Europy w pływaniu Radosława Kawęckiego. - Polacy radzą sobie w wodzie bardzo fajnie, zwłaszcza ci, którzy byli objęci stosowanym dawniej systemem powszechnego pływania. Do tego powinniśmy wrócić - mówi trener Mistrza Europy. System wprowadzono w Polsce w 1974 r. Polegał na obowiązkowych dwóch godzinach pływania w klasach I-III. Zarzucono go w 1997 r. Teraz Ministerstwo Sportu chce, aby obowiązkowe pływanie weszło w życie już od początku 2014 r. Według założeń resortu uczniowie z każdej szkoły mieliby być dowożeni do najbliższej pływalni w gminie czy w powiecie.
Według danych statystycznych, które zrobił magazyn "Newsweek", 1/3 Polaków deklaruje, że nie potrafi pływać. Aż 61 proc. odpowiada, że nauczyli ich pływać członkowie rodziny czy znajomi. Czy to dobry sposób? - To dobra droga, jeżeli chcemy tylko utrzymywać się na wodzie, ale to nie to samo co nauka z instruktorem. Taki znajomy nie nauczy nas, jak: prawidłowo pływać technicznie, żeby jak najdalej przepłynąć przy jak najmniejszym zmęczeniu, jak postępować w sytuacjach niebezpiecznych - gdy zachłyśniemy się wodą, wpadniemy do niej czy złapie nas skurcz. U nas najczęściej tata uczy synka, on kolegę itd. To nie jest wiedza poparta technicznymi umiejętnościami - tłumaczy Łukasz Stępień.
Ratownik dodaje, że umiejętność pływania jest tak samo ważna i niezbędna w życiu jak liczenie czy jazda na rowerze. WOPR na swojej stronie zamieszcza pływacki dekalog.
Jacek Miciul podaje, że znaczny procent utopionych [około 50 proc. - red.] to osoby, które weszły do wody pod wpływem alkoholu. - Wtedy postrzeganie rzeczywistości jest zmienione. Nawet jeden z moich dawnych podopiecznych jeździ obecnie na wózku, bo popisywał się przed kolegami skokami do wody - wyjaśnia.
Stępień dodaje, że Polacy ignorują czerwoną flagę informującą o zakazie kąpieli, zachowują się brawurowo i nieodpowiedzialnie - kąpią się pijani. Często zachowują się bezmyślnie jak kierowcy.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Masz telefon z Androidem? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE! Najważniejsze informacje codziennie, na żywo w Twoim telefonie!