Są zarzuty dla 17-letniej matki. Za uprowadzenie córki

Prokuratura Okręgowa we Włodawie przedstawiła 17-letniej dziewczynie zarzut uprowadzenia z domu dziecka we Włodawie swojej 2,5-miesięcznej córki, Julki. Wcześniej taki sam zarzut usłyszał 52-letni mężczyzna. Prokuratura bada m.in., czy nie chodziło o nielegalną adopcję.

Kilka dni temu policja poinformowała o zaginięciu 17-letniej Marty i jej 2,5-miesięcznej córki. Obie mieszkały w domu dziecka we Włodawie i obie stamtąd zniknęły.

Jak ustalono, dziewczyna poznała przez internet trzy razy starszego od siebie mężczyznę, Polaka, ale także z obywatelstwem niemieckim. Po tej internetowej znajomości, Marian S. wystąpił nawet o możliwość zabrania Marty do Niemiec, ale sąd nie wyraził na to zgody. Para uzgodniła, że wyjadą na razie na wakacje na Mazury. Dziewczyna zabrała wózek, a w nim swoją córeczkę, wyszła z placówki i ślad po niej zaginął. Policjanci odnaleźli ją na mazurskich wakacjach.

Śledczy ustalili, że 52-letni mężczyzna zaplanował najpierw wyjazd na Mazury, a później do Niemiec. Przyznał się do uprowadzenia 2,5-miesięcznego dziecka. W prokuraturze tłumaczył, że zamiary miał dobre: chciał Marcie pomóc, planował nawet małżeństwo, tyle że wcześniej musiałby dostać rozwód.

Do trzech lat więzienia

W poniedziałek prokuratura postawiła mu zarzut uprowadzenia małej Julki, wbrew woli osoby powołanej do opieki nad nią (w tym przypadku jest to dyrektor placówki opiekuńczo-wychowawczej). Grozi za to do 3 lat więzienia. Dzisiaj taki sam zarzut usłyszała 17-letnia Marta. Też przyznała się do winy. Jak zeznała, poznała mężczyznę przez internet, obiecywał jej wspólne życie w przyszłości. - Marta P. stwierdziła, że bardzo żałuje swojego postępowania - informuje Beata Syk-Jankowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie.

Prokurator zastosował wobec dziewczyny dozór policji, ma też zakaz kontaktowania się z Marianem S. oraz zakaz opuszczania kraju.

Więcej o: