Oskar W. o ataku na Miecugowa: "Kogo można bić? Z tych bardziej znanych Durczoka i Lisa"

Oskar W., który podczas Przystanku Woodstock zaatakował znanego dziennikarza Grzegorza Miecugowa, usłyszał dzisiaj zarzuty. Mężczyzna przebywa jednak cały czas na wolności. Dziś udzielił wywiadu dla "Czasu Białegostoku". Wyjaśnił w nim, czym umotywowany był atak na Miecugowa. - Chciałem obudzić społeczeństwo z letargu, aby zrozumieli, co się dzieje w tym kraju. Rządzą nami postkomuniści, a postkomunistyczni dziennikarze chcą ten stan utrzymać".

- Z mojej strony to nie było bicie, to było symboliczne szturchnięcie - powiedział Oskar W. w rozmowie z dziennikarzem "Czasu Białegostoku" . Na nagraniu z zajścia widać jednak wyraźnie, że 25-latek czterokrotnie uderzył w głowę dziennikarza TVN24. - Potrzebny jest impuls, który popchnie ludzi do konkretnych działań - dodał Oskar W. Mężczyzna zaatakował Grzegorza Miecugowa podczas tegorocznego Przystanku Woodstock.

 

"Można bić Lisa i Durczoka"

Oskar W. najchętniej nie poprzestałby jedynie na Grzegorzu Miecugowie. Na pytanie, których dziennikarzy można bić, 25-latek odpowiedział: - Z tych bardziej znanych Kamila Durczoka i Tomasza Lisa - wyjaśnił. Jego zdaniem sieją oni propagandę opartą na kłamstwie. Podobną misję ma mieć satyryczny program "Szkło kontaktowe". - Tacy prezenterzy jak Durczok czy Miecugow wedle własnego uznania kreują rzeczywistość polityczną i ustrojową w Polsce - dodał.

Napastnik nie był jednak tak surowy wobec dziennikarzy prawicowych. Tych - zdaniem Oskara W. - powinno się zostawić w spokoju. I od tej reguły są jednak wyjątki... - Redaktor Sakiewicz jest w porządku, ale do Karnowskich miałbym już zastrzeżenia - powiedział. Dlaczego? Bo "nie każdy dziennikarz kreujący się na prawicowego jest taki w rzeczywistości".

"Lewicowcy? Trzeba zamykać ich w więzieniach"

Oskar W. przedstawił również w wywiadzie swoją receptę dla Polski. - Postkomunistów trzeba się po prostu pozbyć z życia publicznego - powiedział. Chwilę później dodał jednak, że lewicowców powinno się zamykać w więzieniach lub szpitalach psychiatrycznych, ponieważ "ich poglądy nie są poważne". - Poglądy lewicowe wyniszczyły Europę. Cywilizacja łacińska, prawicowa, istnieje od 4 tys. lat - skwitował.

25-latek jest przekonany o słuszności swoich działań. W wywiadzie podkreślił, że ludzie podchodzili do niego i wyrażali poparcie. - Niektórzy policjanci po zatrzymaniu prosili mnie nawet o autografy - pochwalił się.

"To było tylko szturchnięcie"

- Z mojej strony to nie było bicie, tylko szturchnięcie. Sam więcej ucierpiałem po zatrzymaniu - dodał napastnik, pokazując dziennikarzowi kilka niewielkich siniaków na prawym ramieniu. Zdaje się zupełnie nie zauważać czterech razów, które wymierzył w Miecugowa. Swój czyn traktuje jako protest i przekaz, dodając, że była to zaplanowana akcja. - Chcę, żeby inni wzięli ze mnie przykład i też zaczęli walczyć z politykami i dziennikarzami.

KNP odcina się od pobicia

Kongres Nowej Prawicy wyraźnie odciął się od akcji Oskara W. Biuro prasowe partii podkreśliło, że nigdy nie był on jej członkiem, a jedynie kandydował z jej list. Przyznali, że znajdował się w strukturach sekcji młodzieżowej, ale po incydencie został stamtąd usunięty.

25-latek zaatakował Grzegorza Miecugowa podczas transmisji na żywo programu "Szkło kontaktowe", która miała miejsce na Przystanku Woodstock. Wdarł się na scenę, trzymając w ręku kartkę z napisem "TVN kłamie". Po wyjściu z aresztu usłyszał zarzuty ataku na dziennikarza oraz zakłócenia porządku imprezy masowej . Grozi mu do trzech lat więzienia.

Chcesz wiedzieć więcej o sprawie Oskara W.? Masz telefon z Androidem? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE! Najważniejsze informacje codziennie na żywo w Twoim telefonie!

Więcej o: