Polak zmarł na festiwalu Wacken w północnych Niemczech

Zgon 52-letniego Polaka, który był uczestnikiem festiwalu muzyki heavy metal Wacken rzucił cień na masową imprezę w Szlezwiku-Holsztynie.

Jak podają służby ratunkowe, wczoraj rano znaleziono zwłoki 52-letniego Polaka w jego własnym namiocie na polu campingowym festiwalu. Pomimo że sanitariusze przybyli szybko, mogli tylko stwierdzić zgon.

- Nie ma do tej pory nic, co by wskazywało na nadużycie alkoholu lub narkotyków - powiedział rzecznik służb ratowniczych. Ponieważ policja wyklucza nieszczęśliwy wypadek lub zabójstwo, możliwe jest, że zmarł on śmiercią naturalną. Zwłoki poddane będą obdukcji.

Także rok temu, podczas festiwalu w Wacken, będącym największym heavymetalowym festiwalem na świecie, miał miejsce zgon jednego z uczestników. Mężczyzna zasnął na przyczepie samochodowej i zmarł na skutek zaczadzenia.

Organizatorzy festiwalu poinformowali, że tak długo, jak nie będą znane żadne dalsze szczegóły odnośnie zgonu Polaka, imprezy festiwalowe będą odbywać się dalej.

Upalna pogoda

W tegorocznej edycji festiwalu bierze udział ok. 80 tys. osób. Niemiecki Czerwony Krzyż (DRK) udzielił już pomocy w 1900 przypadkach. Jak zaznaczała rzeczniczka służb sanitarnych, należy się spodziewać jeszcze większej liczby przypadków niewydolności układu krążenia ze względu na upalną pogodę.

Od czwartku, pierwszego dnia festiwalu, policja odnotowała już 80 przypadków kradzieży, przede wszystkim dokonywanych w namiotach. Ujęto dwóch rzekomych złodziei. Dwóch mężczyzn zostało usuniętych z terenu festiwalowego, ponieważ używali pilarki łańcuchowej.

Nieoczekiwany gość

W czwartek niespodzianką w programie festiwalu był występ piosenkarza Heino, popularnego szczególnie wśród starszej generacji, o którym ostatnio było głośno, gdyś zinterpretował piosenkę grupy Rammstein. Na festiwalu wystąpiła także grupa Motörhead.

Artykuł pochodzi z serwisu ''Deutsche Welle''

embed
Więcej o: