Zaczęło się od protestu rolników z 1 sierpnia, kiedy postanowili zablokować drogę pod Grudziądzem w celu sprzeciwienia się zbyt niskim cenom skupu rzepaku. Wystarczył jeden dzień, aby prezes PiS zabrał w dyskusji głos. - PSL niszczy polską wieś i trzeba się temu przeciwstawić - zawyrokował Jarosław Kaczyński, dodając, że przecież minister rolnictwa powinien przedstawić jakieś rozwiązania wspierające rolników.
Tymczasem - jak pisze "GW" - to nie minister z ramienia Stronnictwa Stanisław Kalemba winny jest zawirowaniom wokół cen rzepaku. Niska cena to też nie wynik importu z Ukrainy, ale tego, co dzieje się na giełdzie Mastiff w Paryżu, która odzwierciedla to, co dzieje się na rynkach globalnych.
I w zeszłym roku polscy rolnicy na tej globalizacji skorzystali - przy kosztach produkcji rzepaku na poziomie 1200-1400 zł za tonę sprzedawali ziarno po 2100 zł. W tym roku cena na giełdzie w Paryżu spadła z 520 euro do 375 euro za tonę - tanio jest w całej Unii, nie tylko w Polsce. Jest tak, bo na świecie są rekordowe zbiory. A rzepak z Ukrainy płynie głównie statkami z portu w Odessie do Rotterdamu i Rostoku, nie - do Warszawy.
Więcej czytaj w dzisiejszej ''Gazecie Wyborczej'' .
Chcesz na bieżąco dowiadywać się o kolejnych zmianach w polityce? Masz telefon z Androidem? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE! Najważniejsze informacje codziennie, na żywo w Twoim telefonie!