Banksy i bezdomny. Niezwykłe spotkanie na zboczu góry

Banksy, znany na całym świecie streetartowy artysta, nie tylko inkasuje za swoje prace miliony, ale ma też wielkie serce. ?The Independent? ujawnia, że pomógł dwa lata temu bezdomnemu z Kalifornii. Wcześniej metalowy zbiornik, który został zaadaptowany na dom, Banksy przy pomocy farby uczynił dziełem sztuki. Mężczyzna stracił przez to dach nad głową. Poruszony tą historią artysta zapewnił mu mieszkanie i opłacił rachunki na rok.

Tachowa Covington żył sobie spokojnie w nieużywanym zbiorniku na wodę na zboczu góry między Santa Monica i Malibu. Sielanka skończyła się, kiedy artysta graffiti zostawił na jego prowizorycznym domu napis: "This looks a bit like an elephant" (To wygląda trochę jak słoń). Banksy nie miał pojęcia, że w zbiorniku, który rzeczywiście przypomina słonia, od siedmiu lat mieszka Covington.

Tachowa Covington przed swoim domem-zbiornikiem. Jeszcze bez napisu Banksy'ego. Fot. YouTube/ "Something for Nothing"

Mężczyzna sam siebie nie uważa za bezdomnego, a raczej performera, który na ulicach miasta widywany był na rolkach w hełmie i stroju przypominającym zbroję. Ot, jeden z kalifornijskich freaków. Kiedyś, jak wspomina, zobaczył porzucony przez firmę budowlaną zbiornik i postanowił w nim zamieszkać. Z czasem urządził się w nim niemal jak normalnym domu. Miał nawet prąd i telewizor, policja patrzyła na niegroźnego oryginała przychylnym wzrokiem, a poczta dostarczała przesyłki na adres 15145 Pacific Coast Highway.

Życie Covingtona upływałoby w spokoju na zboczu góry nad autostradą, gdyby nie szablony i farby Banksy'ego. Od momentu pozostawienia napisu zardzewiały zbiornik, jak wszystko, czego dotknął się Banksy, stał się pożądanym dziełem sztuki. Tak jak innymi jego pracami od razu zainteresowali się marszandzi. Zbiornik został odcięty od podłoża i zabrany. Jego nowi właściciele obiecali co prawda odszkodowanie, jednak Covington nigdy nie zobaczył ani grosza. Mężczyzna był zdruzgotany. Jako tako ułożył sobie życie, a tu poważnie nad jego głową zawisła wizja powrotu na ulicę.

 

Tachowa Covington na dachu swojego domu w zbiorniku

Banksy, jak ujawnia dzisiejszy "The Independent", nie pozostawił jednak Covingtona bez pomocy. Wynajął mężczyźnie mieszkanie na rok i opłacił rachunki. - Pomógł mi bardzo szybko. Nie musiałem spędzić na ulicy nawet jednego dnia. To było jak cud - wspomina Covington. Mimo że to właśnie Banksy przyczynił się do jego problemów, mężczyzna nie żywi do niego urazy. - Nie ma lepszego człowieka na świecie niż Banksy. Był dla mnie jak anioł. Pomógł mi więcej niż ktokolwiek inny w moim życiu - komplementuje artystę nawet teraz, kiedy pieniądze i dach nad głową skończyły się.

Tachowa Covington oczekuje obecnie na miejsce do życia z miejskiego funduszu pomocy, do którego ma nadzieję wprowadzić się w najbliższych miesiącach. Póki co mieszka znów na zboczu góry, tyle że w namiocie. Co ciekawe, niezwykły splot zdarzeń, którego efektem było spotkanie słynnego artysty i bezdomnego, zainspirował twórców sztuki teatralnej "Banksy: The Room in the Elephant" . Pokazana ona zostanie w tym tygodniu na festiwalu teatralnym w Edynburgu. Jego historię sfilmowano również w przygotowywanym dokumencie "Something for Nothing" .

Banksy zrobił psikusa także polującym na jego dzieła handlarzom sztuki. Odmówił, kiedy ci zwrócili się do niego, by potwierdził autentyczność napisu "This looks a bit like an elephant" na zbiorniku na wodę. Bez jego autoryzacji jest on tylko nic nie wartą kupą złomu.