"Przed jedną plagą Najwyższy jasieniczan zachował - przed wizytą Pana redaktora" [KS. LEMAŃSKI DO RED. TERLIKOWSKIEGO]

"Zdarza się, że i redaktor Tomasz ma rację. Niejedna plaga dotknęła mieszkańców Jasienicy. Ta najgorsza przeszła w sierpniu 1944 roku, gdy front przetoczył się przez wioskę jednego dnia, paląc domostwa i pozostawiając po sobie dziesiątki trupów. Wtedy to była mała wioska, więc tragedia była ogromna" - pisze na swojej stronie ks. Wojciech Lemański.

Potem zdarzały się takie zwyczajne biedy, jakie krążą po świecie sobie wiadomymi drogami. A to ciągłe pożary okolicznych lasów, a to susza niszcząca uprawy, to znów powódź za sprawą leniwej zazwyczaj rzeczki Cienkiej. Hardzi bywali w swoich dziejach jasieniczanie i niejeden oberwał, przechodząc jedyną wówczas ulicą w wiosce. Zdarzała się, Panie redaktorze, i stonka, choć bywało to w czasach, gdy w Jasienicy niemal wszyscy sadzili w polu ziemniaki, a stonkę podsyłali wówczas amerykańscy imperialiści.

Dziś i rolników w Jasienicy jak na lekarstwo, i ziemniaków na polu i stonki na ziemniakach, że o amerykańskich imperialistach nie wspomnę. W tamtych czasach minionych nie było jeszcze kurii warszawsko-praskiej, a dziś, choćby i chciała posłać do Jasienicy jakąś plagę, to i herbicydów, i pestycydów, i innych internautów się namnożyło, że Jasienicę i jej zagony obronią.

Przed jedną plagą jednak Najwyższy jak dotąd jasieniczan zachował - przed wizytą Pana redaktora. Trochę im Pan naurągał, trochę się z nich ponaigrywał, trochę poszydził, ale w oczy im nie spojrzał i kłamstwa im tutaj, na ich ziemi, nie odważył się Pan zarzucić. A było już tak blisko. Trzy razy Pana zapraszałem, i trzy razy przyjął Pan zaproszenie, i termin wyznaczył, i pozwolił na siebie czekać. Za każdym razem w ostatniej chwili wysyłał Pan wiadomość - że nie przyjedzie. Czyżby obawiał się Pan spotkania z sołtysem, tym wysyłanym przez księdza Trojanowskiego do sprzątania ulic? A może nie zdecydował się Pan na wizytę w Jasienicy, by uniknąć rozmowy z tymi nowożeńcami, z których krzywdy tak Pan sobie ostatnio dworuje? A może uwierzył Pan księdzu Trojanowskiemu, że jasieniczanie to komuniści i wrogowie Kościoła, i spotkanie z nimi i ich proboszczem mogłoby Pana skalać nieodwracalnie w oczach innych fundamentalistów?

Mimo wszystko, zapraszam. Tym razem bez większej nadziei na spotkanie. Odwaga na odległość jest cechą niektórych współczesnych bohaterów. Ale niech się Pan nie obawia. Tu nikt Panu w twarz nie napluje.

Tekst znaleźliśmy na stronie internetowej ks. Lemańskiego

Zobacz wideo
Więcej o: