W zeszłym tygodniu brytyjska królowa Elżbieta II podpisała ustawę zezwalającą na małżeństwa homoseksualne w Anglii i Walii. Jeszcze w parlamencie projekt poparła szeroka koalicja złożona z konserwatystów, laburzystów i Liberalnych Demokratów. Co nie oznacza, że ustawa przeszła przez proces legislacyjny gładko. - Można powiedzieć, że została przepchnięta - przyznał w "Połączeniu" w Radiu TOK FM dr Bartłomiej Biskup z Instytutu Europeistyki UW.
- Warto pamiętać, że około połowy posłów, głównie rządzącej partii konserwatywnej, głosowało przeciwko tej ustawie - tłumaczył politolog. - Moment, w którym połowa posłów głosuje przeciw projektowi, z którym bardzo utożsamił się ich przywódca i premier, to bardzo niezręczna sytuacja dla każdej partii politycznej, zwłaszcza takiej, która jest u władzy - przyznał Biskup.
Na postawę konserwatystów można jednak spojrzeć z drugiej strony, bo połowa z nich poparła legalizację małżeństw homoseksualnych. - W samej partii konserwatywnej od dziesięciu lat toczy się poważny dyskurs na temat modernizacji partii i zwiększania jej szans wyborczych - tłumaczył Biskup. - Modernizatorem jest obecny premier, David Cameron. Z jego punktu widzenia takie projekty to szansa na rozszerzenie elektoratu i zerwanie z łatką partii zramolałych, nieżyciowych, bogatych mężczyzn - mówił politolog. Sukces ustawy umożliwili w dużej mierze pozostający w koalicji Liberalni Demokraci, którzy konsekwentnie promowali postępowe rozwiązania.
Przeciwko tej szerokiej koalicji politycznej wystąpiły przede wszystkim związki wyznaniowe. - Nie mamy często sytuacji, kiedy anglikanie, sikhowie i muzułmanie, którzy w normalnych warunkach uznają się za heretyków, występują zwartym frontem - przyznał Biskup.
- Ta ustawa jest napisana w ciekawy sposób - mówił politolog. - Te kontrowersje i przepychanki pozostawiły wyraźny ślad w tekście. Ta ustawa dopuszcza małżeństwa osób tej samej płci, ale wyklucza możliwość przymuszenia jakiegokolwiek związku wyznaniowego, aby je uznawał lub udostępniał swoje świątynie. Dotyczy to również kościoła anglikańskiego, który jest kościołem państwowym - wyjaśniał Biskup.
Co więcej, ustawa obowiązywać będzie nie w całym Zjednoczonym Królestwie, ale tylko w Anglii i Walii. Szkocki parlament dopiero pracuje nad przepisami legalizującymi małżeństwa homoseksualne, Irlandii Północnej nie jest jednak do tego śpieszno. - To słowo "zjednoczone" to wytrych. Wielka Brytania to raczej unia, która ma skomplikowaną strukturę, m.in. pod względem prawnej jurysdykcji dzieli się na trzy, a nawet cztery odrębne systemy. Parlament westminsterski uchwala więc prawo przede wszystkim dla Anglii i Walii - podkreślił politolog.