Coraz więcej ludzi jest rozczarowanych Platformą Obywatelską. Jej wyborcy nie kierują się jednak w stronę istniejących ugrupowań ani nie zakładają własnych. Wygląda na to, że na wybory po prostu nie pójdą. Przekłada się to na wzrost notowań PiS i gwałtowny spadek w przypadku PO. Zdaniem Czapińskiego zjawisko to pozytywnie wpłynie też na wyniki PSL, choć niekoniecznie poprawi pozycję jej obecnego lidera. Profesor przewiduje, że Piechociński zostanie odwołany jeszcze przed wyborami.
- Według Diagnozy Społecznej Platformę popiera dziś o jedną trzecią mniej wyborców niż w 2011 roku, a PiS zaledwie o jedną dwudziestą mniej. To wynika jedynie z dużo większej lojalności wyborców PiS niż PO. Nikomu jednak nie rośnie w liczbach bezwzględnych. Niezdecydowani nie przerzucają swojego poparcia z PO na PiS - skomentował Czapiński.
Zdaniem profesora wyborców PO trudno określić mianem zdrajców. Różnią się oni od twardego elektoratu Prawa i Sprawiedliwości. - Oni Platformy do końca nie zdradzili, tylko wstrzymali przyjazny wobec niej gest - skwitował. Nie wpłynie to jednak dobrze na frekwencję, bo póki co nie mają komu podobnego gestu udzielić. A to oznacza, że nie zagłosują na żadną partię.
Donald Tusk stwierdził, że PO odbije się na pół roku przed wyborami. - Sama z siebie się nie odbije - komentuje Czapiński, podkreślając, że od 2011 do 2013 roku realne dochody Polaków spadły średnio o 5 proc. - Jeżeli nie nastąpią zmiany, które przywrócą realny wzrost dochodów, nic się nie poprawi - podsumowuje.
Wyborcy Platformy nie odczuli jeszcze tego spadku. Zaczęli tylko rozsądniej gospodarować swoimi dochodami - kupują taniej w internecie, porównują ceny poszczególnych produktów. Ale jeżeli poczują, że w ich kieszeniach znajduje się mniej pieniędzy, nie skończy się to dobrze dla PO.
Całą rozmowę można przeczytać na Wyborcza.pl .