"Der Tagesspiegel" przypomina, że w Berlinie od lat nie dokonuje się rytualnego uboju zwierząt. Koszerne mięso importowano dotąd z Polski. "Decyzja polskiego parlamentu ma więc też wpływ na berliński rynek" - tłumaczy gazeta. "Niemieccy sprzedawcy szukają teraz nowych dostawców".
Import z Francji jest zazwyczaj zbyt kosztowny, a transport mięsa z Izraela wiąże się z dodatkowymi kosztami i biurokratycznymi przeszkodami - zaznacza dziennik i dodaje, że część sklepów decyduje się na import z Nowej Zelandii.
W Niemczech ubój rytualny jest zakazany - przypomina autorka Claudia Keller. Dopuszcza się jednak wyjątki w przypadkach, w których religia nie pozwala na spożywanie innego niż pochodzące z rytualnego uboju mięsa. Specjalne zezwolenia niemieckie władze wydają bardzo rzadko i tylko pod określonymi warunkami. Do uboju uprawnieni są wyłącznie specjaliści, a sam proces musi być monitorowany przez weterynarza.
"Tagesspiegel" przypomina, że od lat nikt już nie ubiegał się o takie pozwolenie w Berlinie. Władze tolerowały ubój rytualny do 1997 roku. Gazeta zwraca też uwagę, że dla żydów, aby mięso było koszerne, w czasie uboju rytualnego nie wolno stosować żadnego znieczulenia. Wśród muzułmanów zdania na ten temat są jednak podzielone.
"Z tym zakazem uboju Polacy podjęli dobrą decyzję" - gazeta przytacza wypowiedź właściciela sklepu mięsnego Hizmet w dzielnicy Neukölln w Berlinie - "Taki ubój jest niezgodny z ochroną praw zwierząt".
Artykuł pochodzi z serwisu ''Deutsche Welle''