Od kiedy pojawiła się inicjatywa odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz ze stanowiska prezydent Warszawy, Platforma Obywatelska stoi murem za swoją wiceszefową. Premier Tusk zaczął nawet namawiać mieszkańców stolicy, żeby nie brali udziału w referendum w sprawie losów pani prezydent. A to od frekwencji mogą zależeć losy inicjatywy. Żeby referendum było ważne, potrzeba prawie 390 tys. głosujących.
- Liczę na to, że warszawiacy w swojej przewadze wyrażą wotum zaufania dla Hanny Gronkiewicz-Waltz, odmawiając udziału w referendum - powiedział premier podczas wtorkowej konferencji prasowej.
Wypowiedź Donalda Tuska wywołała spory odzew. Zdaniem Jarosława Flisa z Uniwersytetu Jagiellońskiego namawianie do absencji "to działanie antydemokratyczne". Choć jednocześnie socjolog przyznał, w rozmowie z "Rzeczpospolitą", "że rozumie strategię premiera".
Zarzuty pod adresem Donalda Tuska zaskoczyły prof. Janusza Czapińskiego. - Pojawiła się konkluzja, że to zachęcanie Polaków do niedemokratycznych zachowań. A poziom obywatelskości, udziału Polaków w wyborach jest żenująco niski. Premier więc działa pod prąd pożądanego efektu. Moim zdaniem to kompletne poplątanie z pomieszaniem. Wszelkiego typu bunty, wystąpienia oburzonych, którzy mają jakąś zadrę, chcą kogoś utrącić, w żadnym kraju nie są wyrazem postaw obywatelskich. Bo wyrażaniem postaw obywatelskich jest działanie pozytywne - przekonywał psycholog społeczny w "Poranku Radia TOK FM".
Prof. Czapiński wyjaśniał, że jego zdaniem referenda dotyczące odwołania władz samorządowych powinny odbywać się przede wszystkim wtedy, kiedy pod ich adresem można sformułować bardzo poważne zarzuty. - Gdyby np. okazało się, że prezydent jest skorumpowany, dbał tylko o interesy własnej koterii. Ale w przypadku, kiedy mniejszość jest wkurzona, to moim zdaniem ta mniejszość nie powinna decydować o losach władzy samorządowej.
Redaktor naczelny "Polityki" Jerzy Baczyński przyznał, że poważne wątpliwości budzi moment organizowania akcji przeciwko Hannie Gronkiewicz-Waltz. - Już za rok będą wybory samorządowe i każdy, kto pójdzie głosować, będzie miał paletę rozwiązań personalnych. Od początku sprawa referendum warszawskiego była silnie motywowana politycznie. Nie znalazłem powodu, żeby złożyć swój podpis pod wnioskiem. Choć jako mieszkaniec Warszawy mam wiele zastrzeżeń do tego, jak to miasto funkcjonuje.
Ale według Pawła Fąfary z "Polski The Times" nie ma "nic zdrożnego w tym, że opozycja nawet rok przed wyborami chce organizować referendum". Podobnie jak "premier, jako polityk, ma prawo do apelu", żeby mieszkańcy stolicy nie poszli głosować w referendum nad odwołaniem Hanny Gronkiewicz-Waltz.
Hanna Gronkiewicz-Waltz: Pracuję normalnie. Gdybym przejmowała się referendum, wpadłabym w kanał>>