Do incydentu, wg Dailymail.co.uk, doszło podczas pierwszej misji Harry'ego w Afganistanie. Książę miał wtedy 23 lata. Wydarzenia miały miejsce w prowincji Helmand, którą Brytyjczycy patrolowali wspólnie z amerykańskim oddziałem służb specjalnych o nazwie "Task Force 32".
Zdaniem cytowanego przez serwis świadka zdarzenia w pewnym momencie Amerykanie bez powodu otworzyli ogień do znajdujących się w pobliżu trzech pasterzy. Prawdopodobnie Afgańczycy odnieśli ciężkie, być może śmiertelne obrażenia, jednak ich ciał nie odnaleziono.
W czasie ostrzału oddział księcia Harry'ego znajdował się zaledwie 200 metrów od Amerykanów. Brytyjscy żołnierze wszystko widzieli. Jeden z nich określił zdarzenie jako "haniebne". Reakcję księcia na zachowanie Amerykanów opisał jego kolega sierżant Harry Smith.
- Nigdy nie zapomnę momentu, gdy Amerykanie otworzyli ogień do pasterzy, co było zupełnie nieusprawiedliwionym atakiem i niestety typowym przykładem tego, jak ta kampania była prowadzona - powiedział. - Ale Harry potrafił trzymać swoje emocje w ryzach, nawet gdy bardziej doświadczeni żołnierze płakali - dodał.
Dopiero w lipcu amerykańskie ministerstwo obrony potwierdziło prawdziwość informacji o tym szokującym incydencie i zapowiedziało wszczęcie śledztwa wojskowego, które ma wyjaśnić okoliczności zdarzenia. Wyniki postępowania ws. żołnierzy, którzy ostrzelali pasterzy, zostaną przedstawione mediom - zapowiedział minister.