Jak zapowiedział premier Tusk, żeby zasypać dziurę budżetową, rząd pożyczy 16 mld zł. A brakujące do dopięcia budżetu 8 mld ma pochodzić z oszczędności. 24 mld deficytu spowodowało, że rząd chce zawiesić tzw. pierwszy próg ostrożnościowy - relacji długu publicznego do PKB.
- To powiedzenie: słuchajcie, byliśmy rozrzutni nie trzymaliśmy finansów w ryzach; to teraz wyłączamy ten mechanizm. Rząd - jak elektryk - postanowił wyjąć bezpieczniki, czyli coś, co miało zabezpieczać system - komentował Przemysław Wipler w "Poranku Radia TOK FM".
Zdaniem byłego posła Prawa i Sprawiedliwości rosnący deficyt będzie miał poważne konsekwencje dla systemu emerytalnego. - W tym momencie ostateczna likwidacja OFE jest przesądzona. Jednym z elementów zmniejszenia tej dziury budżetowej jest zaprzestanie przekazywania składki do Otwartych Funduszy Emerytalnych. Bo przekazywanie składek to jeden z powodów tak głębokiego deficytu - stwierdził. I dodał, że dziura byłaby większa niż obecne 24 mld zł, gdyby rząd już wcześniej nie zmniejszył wysokości składki przekazywanej do OFE.
Wipler przekonuje, że duże pieniądze - dla załatania dziury budżetowej - rząd może znaleźć w administracji publicznej.
Kłopoty rządu mogą być poważnym argumentem dla wyborców. Dlatego były poseł PiS uważa, że to właśnie Prawo i Sprawiedliwość może wygrać wybory parlamentarne. Ale jak tłumaczył, wcale nie będzie to dowód siły i kompetencji tej partii. - To będzie zwycięstwo, które pokaże, że to rząd przegrał. Bo w Polsce to nie opozycja wygrywa. Tylko rząd spotyka się z konsekwencjami swojego rządzenia i wtedy opozycja przejmuje władzę. Bo przecież w 2007 roku to nie Tusk wygrał, tylko Kaczyński przegrał.