Trojanowski przybył do Jasienicy pod Tłuszczem wraz z kanclerzem kurii, ks. Wojciechem Lipką i ks. Grzegorzem Chojnickim, mającym zostać administratorem parafii. Zostali przyjęci pod kościołem, w obecności tłumu parafian.
Zgodnie z dekretem arcybiskupa Hosera z 5 lipca ksiądz Lemański został pozbawiony władzy proboszcza w niedzielę o godz. 21. W najbliższych dniach ma też opuścić parafię i udać się do domu księży emerytów. W dekrecie abp Hoser napisał, że "brak szacunku i posłuszeństwa biskupowi diecezjalnemu oraz nauczaniu biskupów w Polsce w kwestiach bioetycznych sprawiają, że dalsza posługa proboszczowska pod władzą biskupa diecezjalnego staje się niemożliwa".
- Obaj księża powiedzieli mi przy pierwszym dekrecie o przeniesieniu do parafii w Kicinach, że nie mam prawa złożyć rekursu, a jak się okazało, miałem prawo - powiedział ks. Lemański - Jak tylko złożyłem ten rekurs, obaj ci księża twierdzili, że mimo, że rekurs złożyłem, to muszę przenieść się do tej parafii. Okazało się, że prawo mówi, że mogę zostać do czasu rozpatrzenia i zostałem do tego dnia - skończył.
Słowa te wyraźnie zdenerwowały ks. Lipkę: - Jest to manipulacja - uciął. - Musi się ksiądz wynieść z tej parafii! - dodał ks. Trojanowski. Ksiądz Lemański nie pozostał mu dłużny: - Powiedział ksiądz, że złożenie rekursu jest jednoznaczne z wymówieniem posłuszeństwa swojemu biskupowi. Zupełna nieznajomość prawa. Trzeba się uczyć, księże Władysławie! - słowa te wywołały wybuch entuzjazmu wśród parafian.
- Bardzo się cieszymy z obecności księdza Władysława, który w tej historii jest czarnym charakterem. Sam biskup Hoser powiedział, że w związku z tym, że w mojej teczce personalnej nie ma żadnych negatywnych materiałów, zlecił księdzu dziekanowi... - powiedział ks. Lemański. W odpowiedzi usłyszał tylko: - To kłamstwa. - Był ksiądz przy tej rozmowie? - spytał Lemański. - Byłem! - zripostował ks. Trojanowski.
Ksiądz Lemański twierdzi jednak, że ani Trojanowskiego, ani Lipki nie było przy żadnej z tych rozmów. Podkreślił, że jego rozmowy z arcybiskupem odbywały się w cztery oczy, i wyraził nadzieję, że żaden z obecnych na spotkaniu księży ich nie podsłuchiwał. Po raz kolejny wywołało to wybuch gniewu wśród przybyłych. Zarzucili oni ks. Lemańskiemu kłamstwo, nazywając go przy tym "byłym proboszczem". To z kolei wzburzyło zgromadzonych parafian.
Przedstawiciele kurii próbowali wprowadzić ks. Chojnickiego jako administratora parafii. Odmawiali przy tym pokazania jakichkolwiek dokumentów, twierdząc, że są one "tylko do wiadomości księdza Lemańskiego". Ten - ku aprobacie parafian - odpowiedział, że "skoro nie ma dokumentu, to nie mamy kogo wprowadzać". - Chodźmy na plebanię - zaproponował po chwili ks. Lipka. Na to jednak nie zgodził się ani ks. Lemański, ani zdenerwowani parafianie.
- Nie ma problemu z wprowadzeniem administratora do parafii - dodał Lemański - natomiast odbędzie się to w obecności rady duszpasterskiej, ponieważ bez jej obecności żadnej decyzji o parafii nie podejmę. Możemy się umówić na konkretną godzinę jutro, jeżeli są księża zainteresowani - zakończył.
- Zaproponowałem rozsądne rozwiązanie. Może ksiądz go nie przyjmować, ale się odwracam i odchodzę, natomiast ksiądz zostaje z tymi ludźmi - powiedział ks. Lemański. - My też się odwracamy i odchodzimy - odparł ostro ks. Lipka. Następnie przedstawiciele kurii opuścili teren parafii, ku wielkiemu entuzjazmowi zgromadzonych. Księży żegnały głośne brawa.
Mimo awantury pod kościołem w Jasienicy ks. Lemański nie zamierza opuścić parafii. Twierdzi, że dekret Hosera pozostaje nieważny do czasu rozpatrzenia złożonego przez niego odwołania, a Lipce zarzuca brak znajomości prawa kanonicznego.
Śledzisz sprawę ks. Lemańskiego? Masz telefon z Androidem? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE! Najważniejsze informacje codziennie, na żywo w Twoim telefonie!