Gdy w najnowszym "Do Rzeczy" czytałem jego tekst "O Danuśce", czułem się, jakby czas cofnął mnie o epokę - do dni, kiedy najważniejszą gazetą był w Polsce "Żołnierz Wolności", a wyważone na jego tle opinie głosiła "Trybuna Ludu" - pisze w komentarzu Jacek Żakowski. Odnosi się do publikacji tygodnika "Do Rzeczy" , w której Sławomir Cenckiewicz analizuje historię krewnych Danuty Wałęsy - ojca i brata, a także jej samej. Tematykę ochoczo podchwyciły tabloidy. Historyk, przez lata związany z IPN, utrzymuje, że Lech Wałęsa był agentem.
- Bluzg Cenckiewicza jest rodem z "Żołnierza Wolności" - pisze Jacek Żakowski. - Po przeczytaniu tekstu nie bardzo wiadomo, co w gruncie rzeczy Cenckiewicz chciał zarzucić Danucie Wałęsowej, jaki publiczny interes jego zdaniem naruszyła żona byłego prezydenta, czym zaszkodziła Polsce. Wiadomo tylko, że na samą myśl o niej autor dostaje szewskiej pasji i że gotów jest napisać cokolwiek, by ją czytelnikom zohydzić i zrobić jej przykrość. Dokładnie tak żołnierze wolności pastwili się nad ludźmi opozycji w ponurych latach 80. Ponieważ Prezydentowej wiele zarzucić się nie da (poza tym, że się czesze i maluje paznokcie), logika "ŻW" pcha uwagę autora ku bliższym i dalszym krewnym, którzy to i owo mają lub mieli za uszami. Niech się wstydzi za ojca i brata - stwierdza publicysta "Polityki".
- Mam nadzieję, że Pawła Lisickiego (redaktora naczelnego tygodnika "Do Rzeczy") nie było w redakcji, kiedy tekst Cenkiewicza zsyłano do druku. W końcu są wakacje. Ale kiedy wróci do Polski lub przytomności, powinien się zastanowić, czy chce, żeby jego nazwisko kojarzono z tego rodzaju siepactwem - pisze publicysta. Żakowski wyraża nadzieję, że Danuta Wałęsa ma do "utworu Cenckiewicza" zdrowy stosunek i się tym utworem nie przejmie.
Cały komentarz na stronie "Polityki".
Chcesz na bieżąco dowiadywać się o kolejnych zmianach w rządzie? Masz telefon z Androidem? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE! Najważniejsze informacje codziennie, na żywo w Twoim telefonie!