W markecie "Biedronka" w Kaliszu Pomorskim przez kilka miesięcy ginął towar. Braków na półkach nie dało się wytłumaczyć drobnymi kradzieżami klientów. Gdy w markecie przeprowadzono remanent, okazało się, że straty wynoszą kilkadziesiąt tysięcy złotych. Nagrania z monitoringu sklepu pomogły znaleźć sprawców.
Policjanci zatrzymali 36-letnią kasjerkę Agnieszkę M. Podczas przesłuchania zeznała, że towar wynosił ze sklepu miejski radny SLD Roman Z. Miał szantażować kasjerkę. - Zagroził, że jeśli się nie zgodzę na taki układ, to zwolnią mnie z pracy, bo ma znajomości - mówiła kobieta. Tłumaczyła, że na utrzymaniu ma dwójkę dzieci i bezrobotnego męża. Roman Z. miał pojawiać się w sklepie nawet kilka razy dziennie i wyjeżdżać z pełnymi koszykami towaru. Gdy miał przy sobie 70 zł, to płacił tyle, a reszty kasjerka miała nie kasować.
Niestety, zeznania kobiety potwierdziły się tylko w części. Funkcjonariusze przeszukali jej dom i znaleźli w środku skradziony towar o wartości 1,5 tys. zł. - Kradzieże potwierdzają zapisy monitoringu. Wchodził na teren sklepu, brał towar i albo z nim przechodził przez kasę, w ogóle go nie kasując, albo też był on częściowo skanowany. Kasjerka podkładała kody kreskowe towarów o mniejszej wartości - wyjaśnia Agnieszka Waszczyk, rzeczniczka komendy policji w Drawsku Pomorskim.
Obu osobom postawiono zarzuty kradzieży. Grozi im do 5 lat więzienia. Proceder trwał od kwietnia do czerwca. Radny Roman Z. nie przyznał się do stawianych zarzutów i odmówił składania wyjaśnień. - Twierdzi, że wrobili go zawistni ludzie, którzy zazdroszczą mu sukcesów - czytamy na stronie portalu szczecin.naszemiasto.pl
Chcesz być na bieżąco z wiadomościami z Polski? Masz telefon z Androidem? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE! Najważniejsze informacje codziennie, na żywo w Twoim telefonie!