Związki zawodowe szykują się do jesiennych protestów. A związkowi liderzy zrywają rozmowy z rządem i odwiedzają partyjne kongresy. Tylko w ostatni weekend przewodniczący "Solidarności", Piotr Duda, był gościem PiS-u i Solidarnej Polski.
- On przechodzi samego siebie. To w tej chwili superpolityk, najbardziej błyskotliwa kariera polityczna - oceniała w "Poranku Radia TOK FM" Janina Paradowska, która nie kryje, że Duda nie jest jej ulubieńcem. - Ciekawe, że każdy lider związkowy wsiąka w politykę. Mówimy, że Polacy odrzucają politykę, a jednak wszyscy się do tej polityki pchają - stwierdziła publicystka.
Piotr Duda teraz brata się z politykami, a kiedy obejmował funkcje szefa "S" zapewniał, że od polityki będzie stronił. - Podkreślał, że "Solidarność" będzie naprawdę niezależnym związkiem zawodowym. Że organizacja nie będzie bojówką Prawa i Sprawiedliwości. Ja mu nawet osobiście kibicowałem - przyznał Paweł Wroński, dziennikarz "Gazety Wyborczej". Dlatego z przykrością patrzy na przemianę Dudy. - On stał się uzi prezesa Kaczyńskiego. Karabinem do miotania obelg pod adresem premiera Donalda Tuska. Teraz Duda jest gorszy od poprzedniego szefa "S", Siedzi na garnuszku prezesa i razem będą robić rewolucję w Polsce.
Dla publicysty "Polityki", Adama Szostkiewicza, momentem rozczarowania Piotrem Dudą była słynna blokada Sejmu. W maju 2012 roku związkowcy, protestując przeciwko podwyższeniu wieku emerytalnego, zablokowali wejścia do Sejmu. Stworzyli kordon wokół Sejmu, uniemożliwiając praktycznie wchodzenie i wychodzenie z parlamentu. - Wtedy powiedziałem "dziękuję panu komandosowi Dudzie". Jeśli tak mają wyglądać związki zawodowe, to żyjemy w jakiejś paranoi - ocenił Szostkiewicz.
Zdaniem psychologa społecznego, prof. Janusza Czapińskiego, flirt związkowców z polityką bierze się ze słabej kondycji związków zawodowych w Polsce. Bo organizacje mają coraz mniej członków. - Związki marnieją z roku na rok. Pewnie do kasy znów wpłynęło mniej pieniędzy. Dlatego związki przyklejają się do bogatych partii politycznych. Bo pieniądze są im potrzebne, do organizacji manifestacji - powiedział w TOK FM.
Profesor nie wierzy w sukces, zapowiedzianych na jesień protestów. - W jakiej sprawie Polacy mieliby wyjść na ulice? W sprawie Telewizji Trwam? Przecież to interesuje tylko jedną grupę ludzi.
Dlatego wg Czapińskiego, manifestacje nie będą zbyt liczne. Gość "Poranka Radia TOK FM" przewiduje, że związkowcom uda się przyciągnąć najwyżej kilkadziesiąt tysięcy osób. - Daleko będzie do 100 tys. uczestników.