Weiss zwolniony z pracy. "Wiek emerytalny? Ależ jakie to ma znaczenie? Mógłbym pracować do końca swoich dni"

- Nie dostałem wyraźnego uzasadnienia, dlaczego muszę odejść. Powód finansowy jest marny. Pytali mnie: "jak ty długo chcesz pracować w radiu"? Odpowiadam, że do końca swoich dni, nawet jakbym umarł przy mikrofonie, miałoby to wielki PR-owy efekt - mówi w rozmowie z portalem Gazeta.pl Janusz Weiss, który po 23 latach musiał rozstać się z Radiem Zet.

Weiss wypowiedzenie dostał w piątek. Dziennikarz z "Zetką" związany był ponad dwie dekady, w 1990 roku razem z Andrzejem Woyciechowskim współtworzył tę rozgłośnię. Ostatnio na antenie prowadził program "Wszystkie pytania świata". Wcześniej był gospodarzem interwencyjnej audycji "Dzwonię do Pani/Pana w bardzo nietypowej sprawie". Z kolei telewidzowie pamiętają go dobrze z teleturnieju "Miliard w rozumie" emitowanego w TVP.

Gazeta.pl: Jest pan świeżo po rozmowie z dyrekcją. Usłyszał pan, z jakiego powodu musi pan odejść z radia, które pan współtworzył?

Janusz Weiss : Nie dostałem wyraźnego uzasadnienia, bo finansowy powód jest marny. Pytają mnie: jak ty długo chcesz pracować w radiu? Odpowiadam, że do końca swoich dni. Nawet jakbym umarł przy mikrofonie, miałoby to wielki PR-owy efekt.

Jest więc rozgoryczenie...

- Dzisiaj się dowiedziałem, że Radio Zet otwiera rozgłośnię ze starymi przebojami. A ja sześć lat pracowałem na estradzie z największymi polskimi gwiazdami. Mógłbym o tym wszystkim opowiedzieć, ja tych ludzi znam. Dlaczego nie mogłem tam im się przydać? Na moje pytanie tylko lekko się zawahali.

Może ktoś uznał, że za dużo pan zarabia, jak na współczesne media borykające się z wieloma problemami? Może warto było przyjąć mniejszą stawkę?

- Ale nikt mi nie zaproponował pracy za niższą stawkę. Choć też uważam, że lepiej pracować za mniejsze pieniądze, niż nie pracować.

Może więc to wiek? Może coraz mniejsza słuchalność?

- Wiek emerytalny? Rzeczywiście, wszedłem 31 maja, ależ jakie to ma znaczenie? Głos mi się nie zmienił, poczucie humoru też nie. Czy to znaczy, że nie można pracować w radiu, jak się jest w wieku emerytalnym?

Jeśli chodzi o słuchalność, to moja audycja miała najlepszą dobową! Wiem to z wykresów. Jakieś półtora roku temu redaktor naczelny wymyślił mi nową formułę audycji. Ona mi się strasznie nie podobała. Po pierwsze audycja miała być po 7.00, po drugie miałem rozmawiać tylko z gwiazdami, VIP-ami. W ten sposób miałem zmusić ludzi, by zadawali pytania VIP-om. Nazywało się to Weissbook. Kompletny niewypał. Przez miesiące ani jeden słuchacz nie zadał żadnego pytania. Ludzie to olali i audycja spadła. Na moje żądanie wróciłem do starej formuły audycji i starej godziny, czyli 13.20. Rzeczywiście nie znam tych najnowszych badań słuchalności. Ale nawet jak teraz nie miałem wysokiej, to jeszcze doszedłbym do dobrej. Przecież od słuchaczy dostaję tygodniowo setki pytań.

Ludzie wciąż chyba najmocniej kojarzą pana z "Dzwonię do Pani/Pana w bardzo nietypowej sprawie". Jak trzeba było coś załatwić z urzędnikami, to wiele osób myślało: "Dzwonię do Weissa". Wyczerpały się tematy?

- To był ich pomysł, żeby to kiedyś wywalić. Formuła interwencji się nie wyczerpała. Rzeczywiście, może zmniejszyła się ilość historii. Wiele spraw urzędowych na szczęście się unormowało. Często dzwonili do mnie przedsiębiorcy, ludzie prowadzący własną działalność. Trudno powiedzieć, ile spraw mi się udało załatwić. Nie prowadziłem statystyk. Ale wiem, że było tego bardzo dużo. Wiele ludzkich historii.

A historia, która utkwiła panu w pamięci?

- Próbowałem walczyć z Polską, ale bywało, że bez skutku. Tak jak przy metodzie memoriałowej i kasowej. W metodzie memoriałowej człowiek musiał zapłacić podatek od transakcji, zanim osiągnął zysk, a w kasowej podatek się płaci, kiedy dostanie się pieniądze na konto. Pierwsza formuła rozkładała małe firmy, które nie mogły czekać z wypłatami ZUS czy pensji pracownikom, a nie miały jeszcze pieniędzy na koncie.

Czym się teraz pan będzie zajmował?

- Co dalej? Nie wiem.

Więcej o: