Głodówka 50 osób ubiegających się o status uchodźcy w Niemczech rozpoczęła się w ubiegły wtorek w Monachium na placu Rindermarkt. Rzecznik głodujących zagroził wręcz, że popełni samobójstwo, tak jak uczynił to w 1974 r. Holger Meins, terrorysta Frakcji Czerwonej Armii (RAF). W "ostatnim oświadczeniu" zaanonsował, że grupa głodujących dopóty nie zgodzi się na pomoc lekarską, dopóki nie zostaną rozpatrzone ich wnioski o przyznanie statusu uchodźcy.
Nadburmistrz Monachium Christian Ude pozostał nieugięty. Polityk zapowiedział, że służby medyczne wkroczą w razie potrzeby do akcji w asyście policji. To poskutkowało. Lekarze mogli zbadać głodujących. Jak podała bawarska rozgłośnia BR, niektórzy z nich zemdleli, kilku odwieziono do szpitala, gdzie otrzymali środki wzmacniające. Od wtorku głodujący odmawiają nawet picia wody, co jest wielkim zagrożeniem dla ich zdrowia. Część wróciła ze szpitala na miejsce strajku.
Rzecznik zarządu miasta Stefan Hauf poinformował w piątek wieczorem, że do incydentów nie doszło. Nadburmistrz Monachium zaapelował z kolei do sympatyków głodujących o zrozumienie dla "powagi sytuacji" i dodał, że "spełnienie tak ekstremalnych żądań nie jest możliwe".
Materiał Euronews ze strajku głodowego w Monachium:
Artykuł pochodzi z serwisu ''Deutsche Welle''