"Pana/Pani wniosek o pracę został rozpatrzony pozytywnie" - od takich słów zaczyna się mail, jaki otrzyma osoba, która zgłosi się do pracy w firmie oferującej zatrudnienie w magazynach w Wielkiej Brytanii. Dalej pojawia się m.in. informacja, że kandydat musi przelać na podany numer konta 170 zł. Na co te pieniądze? To "całkowite pokrycie kosztów przejazdu firmowymi busami" - czytamy w mailu. Opłata jest obowiązkowa. Inaczej nici z umowy.
Chętni są, bo oferta jest dosyć atrakcyjna. Za pracę magazynową przy układaniu palet firma rzekomo płaci 7,80 funta za godzinę netto. Na dodatek firma organizuje przejazd, a pod kandydatów do pracy "podjeżdża pod dom". Niestety osoby, które wysłały firmie 170 złotych za przejazd, twierdzą, że nigdy tej pracy nie dostały. Okazało się, że to oszustwo - sprytne wyłudzenie.
Informację o rzekomych oszustach przekazała nam poprzez Alert24 nasza czytelniczka, Magda. - Trafiłam w sieci na ogłoszenie. Firma pisała, że szuka ludzi do układania palet w Birmingham. Taka praca magazynowa. Podobno możliwe było podpisanie kontraktu nawet na dwa lata - mówi w rozmowie z portalem Gazeta.pl. - Był tam podany numer telefonu i e-mail. Zadzwoniłam. Odebrał młody chłopak. Miał specyficzną, "dresiarską" manierę mówienia, ale był kompetentny. Powiedział, żebym poczekała do wieczora na wyniki rekrutacji - dodaje.
Przy kolejnym kontakcie Magda zapytała mężczyznę, czy opłata 170 koniecznie musi być przelana z góry i jakie potwierdzenie przyjęcia wpłaty firma zapewnia. - Powiedział, że niestety jest to konieczne, bo inaczej ludzie nie stawiają się do pracy. Że to takie zabezpieczenie. A umowa potem ma być dostarczona przez kuriera w ciągu jednego dnia - relacjonuje.
- Od razu wiedziałam, że nie wyślę tych pieniędzy, ale zaczęłam szukać informacji, czy ktoś inny nie został w ten sposób oszukany. Znalazłam wpisy ludzi, którzy skarżyli się na to oszustwo już w marcu. Dlatego chciałam, żeby to opisać. Ludzie się nabierają - mówi nam Magda.
Rzeczywiście, w internecie łatwo można znaleźć relacje osób, które przekonują, że zostały oszukane przez osoby posługujące się podanym we wspomnianym ogłoszeniu numerem telefonu: 517 313 ***. - Zostałam oszukana. Patryk B. to oszust, który oferował pracę w Anglii. Ja nie straciłam wiele, ale tracę wiarę w rodaków - ostrzega na forum Ang.pl Polak2013 - jedna z naciągniętych osób. - Ja i kuzynka też zostałyśmy oszukane przez tego kolesia. Kasę wpłaciliśmy i cisza - dodaje Madzia. Kilku forumowiczów twierdzi, ze sprawę zgłosiło na policję.
Tożsamość mężczyzn jest trudna do sprawdzenia. Numeru telefonu i adresu e-mail na razie nie zmienili, ale w różnych ogłoszeniach podają różne nazwiska. - Ktoś w internecie pisze, żeby uważać np. na Mateusza K., a oni w tym czasie już podają w ogłoszeniu Waldemara M. - mówi Magda. W innym ogłoszeniu można na trafić np. na Patryka B.
Sprawdziliśmy, czy firma działająca pod nazwą wykorzystywaną przez oszustów w adresie e-mail podawanym w ogłoszeniu (key.personnel@o2.pl) faktycznie istnieje. Okazuje się, że tak i rzeczywiście zajmuje się pośrednictwem pracy w Wielkiej Brytanii. Tylko że nie ma nic wspólnego z panami zamieszczającymi ogłoszenia w Polsce.
Na swojej stronie internetowej firma Key Personnel zamieściła na ten temat ostrzeżenie. "Poinformowano nas, że staliśmy się ofiarą przywłaszczenia nazwy firmowej" - napisali przedstawiciele firmy. "Nie bierzemy udziału w procederze pobierania pieniędzy od osób poszukujących pracy" - zaznaczyli i podkreślili, że sprawę przekazali policji.
Postanowiliśmy zadzwonić pod numer telefonu podany w ogłoszeniu i dowiedzieć się, co na ten temat mają do powiedzenia "szefowie firmy". Zapytaliśmy "szefa", czy wie, że firma Key Personnel ostrzega , że ktoś się pod nią podszywa. - Firma istnieje, więc nie wiem, o co tutaj chodzi - usłyszeliśmy w odpowiedzi. - Ale wie pan, że sprawą zajmuje się brytyjska policja? - drążyliśmy. - Nie kojarzę, nie kojarzę - odparł nasz rozmówca.
Zapytaliśmy, czy w takim razie wszystko jest w porządku, a informacja o oszustwie to jakaś pomyłka. - Proszę pana, policja nas sprawdzała. Jak ktoś widzi, że jest opłata za przejazd, to każdy myśli, że jest oszustwo, tak? A to wcale nie jest prawda, tylko inaczej dana osoba się nie stawia - odpowiedział.
Pan Waldemar lub Mateusz - do końca rozmowy nie udało nam się ustalić prawdziwego imienia i nazwiska mężczyzny - też postanowił skorzystać z okazji i czegoś się od nas dowiedzieć. - Policja się za to wzięła tak? Holenderska policja? Czy brytyjska - spytał. - Jak to holenderska, to tam też działacie? - dopytujemy. Mężczyzna odłożył słuchawkę.
Chcesz na bieżąco śledzić najważniejsze wydarzenia? Masz telefon z Androidem? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE! Najważniejsze informacje codziennie, na żywo w Twoim telefonie!