Ekspert o ataku w Pakistanie: Terroryści teraz się ukryją i skupią na wykorzystaniu zamachu PR-owo

- Po dokonaniu takiego zamachu organizacja terrorystyczna musi głównie dbać o własne bezpieczeństwo, często nie ma możliwości operacyjnych na dokonanie kolejnego ataku. Teraz będą musieli się gdzieś ukryć i skupią się na rozgrywaniu tego PR-owo i propagandowo - ocenia w rozmowie z portalem Gazeta.pl Krzysztof Liedel z Biura Bezpieczeństwa Narodowego.

W rejonie góry Nanga Parbat w północnym Pakistanie uzbrojeni napastnicy zastrzelili dzisiaj w nocy 10 osób. Ofiarami byli wspinacze z Chin, Rosji i Ukrainy, którzy pozostali w bazie noclegowej. Zabito również ich przewodnika.

Do zamachu przyznały się dwie grupy, Jundullah i Tehrik-e-Taliban. Rzecznik pierwszej zaznaczył, że zamordowali obcokrajowców, ponieważ są oni ich wrogami. - Grupa Jundullah jest mocno zakorzeniona w nacjonalizmie, mniej w religii. Czyli nie tylko ci, którzy nie są fundamentalistami islamskimi, są ich wrogami, tylko w zasadzie wszyscy, którzy nie są w ich grupie - wyjaśnia Krzysztof Liedel, zastępca dyrektora departamentu bezpieczeństwa pozamilitarnego Biura Bezpieczeństwa Narodowego i ekspert w zakresie terroryzmu międzynarodowego. Jak dodaje, terroryści z grupy Jundullah już wcześniej dokonywali zamachów na przyjezdnych, głównie turystów. - To jest dosyć turystyczny region, więc oni mają w co uderzyć. A chodzi im o to, by wyeliminować wszystkich obcych, którzy do nich przyjeżdżają - mówi Liedel.

Liedel: Teraz będą musieli się gdzieś ukryć i skupić na rozgrywaniu zamachu w mediach

Rzecznik drugiej grupy, która przyznała się do zamachu, twierdzi, że atak na wspinaczy był odpowiedzią za zabicie Waliura Rehmana. Była to druga osoba w hierarchii organizacji Tehrik-e-Taliban. Został on najpewniej zabity przez amerykańskiego drona w maju. - Ja bym do tych informacji podchodził raczej sceptycznie, z dużym dystansem. Przy każdym takim wydarzeniu wszystkie organizacje terrorystyczne próbują coś ugrać PR-owo. Jest zamach, można się do tego przyznać i jeszcze powiedzieć, że to dlatego, że nas wcześniej zaatakowaliście. Oczywiście, nie można wykluczyć, że była to forma jakiegoś odwetu, ale często chodzi po prostu o rozegranie danego ataku w mediach - mówi Liedel.

Liedel zaznacza, że terrorystom bardzo zależy na "reklamie" w mediach i prawdopodobnie teraz właśnie na tym się skupią. - Po dokonaniu takiego zamachu organizacja terrorystyczna musi głównie dbać o własne bezpieczeństwo, często nie ma możliwości operacyjnych na dokonanie kolejnego ataku. Teraz będą musieli się gdzieś ukryć i skupią się na rozgrywaniu tego PR-owo i propagandowo. Dobór celów wyglądał tak, że bardzo łatwo te sprawę umiędzynarodowić - atakujemy obcokrajowców, turystów, rządy różnych państw są zainteresowane, media również. Teraz najważniejsze jest wykorzystanie tego zamachu, spotęgowanie elementu propagandowego i spotęgowanie elementu strachu - tłumaczy ekspert.

Liedel jednak dodaje: - Oczywiście, nie można wykluczyć kolejnego zamachu, bo te ugrupowania są od siebie bardzo często niezależne. Łączy je wspólna ideologia i cele, ale mogą mieć różne plany.

Więcej o: