Kongres Lewicy to kompletna klapa? "Nie. SLD jakoś rozbroił minę" [WYWIAD]

Kongres Lewicy to rozbrojenie min podkładanych pod SLD przez środowisko Aleksandra Kwaśniewskiego. Choć nie wiadomo, po co SLD go zrobił. Ale jeśli krytykom skojarzył się z czasami PRL-u, to może jest to najlepszy komunikat dla SLD - mówi w rozmowie z portalem Gazeta.pl dr Rafał Chwedoruk.

Na zorganizowany w niedzielę przez SLD Kongres Lewicy nie przybył żaden z zaproszonych byłych prezydentów . Zjazd lewicowych formacji był zdominowany przez SLD, poza przemówieniami polityków Sojuszu, uatrakcyjniać miało go m.in. odśpiewanie "Międzynarodówki". Część komentatorów w mediach społecznościowych skrytykowała kongres, nieobecna na nim konkurencja uznała go za klapę .

O kongresie rozmawiamy z politologiem z Uniwersytetu Warszawskiego dr. hab. Rafałem Chwedorukiem.

Gazeta.pl: Po Kongresie Lewicy i w jego trakcie pojawiły się komentarze o klapie tej imprezy - zarówno politycznej, jak i propagandowej: przybyło mało osób spoza SLD, nie pojawił się ani jeden z zaproszonych byłych prezydentów...

Rafał Chwedoruk : Mało kto zdaje sobie sprawę z genezy całej tej historii. Kongres Lewicy to rozbrojenie min podkładanych pod SLD przez środowisko Aleksandra Kwaśniewskiego. Jego pomysł pojawił się kilka lat temu - jako pomysł okrągłego stołu lewicy po tym, jak Aleksander Kwaśniewski przestał być prezydentem i został zmarginalizowany. Okrągły stół przeistoczył się w Kongres Lewicy po ostatnich wyborach parlamentarnych, w których SLD nie wypadł najlepiej, a pojawił się Ruch Palikota. Kongres miał służyć przejęciu Sojuszu przez Kwaśniewskiego i stworzeniu jakiegoś nowego LiD-u - z udziałem Ruchu Palikota.

Przejęcie władzy w SLD przez Leszka Millera i innych starych działaczy zmieniło sytuację?

- Tak, a także opowiedzenie się tej partii przeciw podniesieniu wieku emerytalnego. To wszystko doprowadziło do wolty sondażowej. Ale idea kongresu pozostała i Leszek Miller trzymał w rękach odbezpieczony granat: ideę skierowaną przeciw takim politykom jak on, której sens już wygasł. To, co obserwowaliśmy wczoraj, to po prostu próba wybrnięcia z sytuacji - w tym sensie SLD jakoś tę minę rozbroił. Ale na samym kongresie nie stało się nic, czego nie można się było spodziewać: SLD nadal jest klasyczną partią socjaldemokratyczną, która swoją tożsamość opiera na kwestiach społeczno-gospodarczych, nie - światopoglądowych, jak Ruch Palikota.

Jednak media nie pokazywały, jak SLD poradził sobie z minami - zainteresowanie kongresem było słabe.

- To uniwersalny problem lewicy, a w Polsce jest on w podwójny sposób widoczny. W wielu krajach, głównie poza Europą Zachodnią, lewica ma olbrzymie problemy w relacjach z mediami i elitami opiniotwórczymi. Na Słowacji sukces lewicy był możliwy, bo Fico twardo rozegrał spór z mediami sprzyjającymi centroprawicy - jak u nas sprzyjają Platformie. Przyczyną porażki SLD w 2011 było słabe radzenie sobie z krytyką mediów oraz - druga przyczyna - słaba reprezentacja w pokoleniach 30- i 40-latków, które dominują w życiu publicznym.

Wczoraj na kongresie jedyną wyróżniającą się postacią - poza Leszkiem Millerem i Józefem Oleksym - był właśnie reprezentant młodszego pokolenia Krzysztof Gawkowski.

- To jeden z nielicznych pozytywów kongresu. Kolejny przykład awansu Gawkowskiego. To następna młoda osoba - po Napieralskim i Olejniczaku - którą udało się wypromować.

Do tego gorliwego ideologicznie - zachęcał do śpiewania "Międzynarodówki".

- Tak, Gawkowski zdaje się prezentować wyrazistą, żarliwą ideowość, której także brakuje w SLD. Jego starsi koledzy boją się koloru czerwonego nawet na krawatach. A pamiętajmy o jednym: lewicowość wyborców w Polsce jest często prosta aż do bólu i wiąże się z pozytywnym wartościowaniem czasów PRL-u. Jeżeli krytykom tego kongresu skojarzył się on z czasami PRL-u, to może jest to najlepszy komunikat dla SLD.

Czyli Sojusz w sumie nieźle poradził sobie z tym kukułczym jajem?

- Tak, choć zgadzam się generalnie z opinią, że nie wiadomo po co w ogóle SLD to robił. Obecny na kongresie lewicowy plankton nie ma kompletnie żadnego znaczenia politycznego, nie jest zdolny do wystawiania list ogólnopolskich. Ale uratowanie się SLD od stryczka w 2011 roku było możliwe także właśnie dzięki konfliktowi z Ruchem Palikota - odróżnianiem się. Dlatego ten kongres będzie w dłuższej perspektywie obojętny dla SLD. Może jedynie pieniądze wydane na jego organizację można było wykorzystać efektywniej, np. na kampanię w Elblągu.

Inne plusy?

- Utwierdzenie relacji z OPZZ-em, jako największą organizacją społeczną nad Wisłą. Choć dziwiła w tym wszystkim obecność profesorów Czapińskiego i Hartmana, którzy nie kojarzą się z lewicą. SLD, jak inne partie, chce się wykazać wielkim zapleczem społecznym i tym, że współpracuje z wieloma ludźmi. To bez sensu. Podstawą sukcesów wyborczych jest tworzenie zwartych partii - to pokazują sukcesy lewicy np. na Słowacji czy w Czechach.

Więcej o: