Szostkiewicz na początku swojego komentarza na Polityka.pl wyraźnie zaznacza, że chodzi mu o nacjonalistów ekstremistów, którzy mogą realnie posunąć się do przemocy fizycznej. Zdaniem dziennikarza są oni wyzwaniem dla demokracji, ponieważ... "demokracja musi ich tolerować, póki nie łamią prawa. I powinna ich demaskować, chronić przed tą trucizną zwłaszcza młodych. Jak na razie, nie bardzo sobie z tym radzi".
Adam Szostkiewicz podkreśla, że na szanse na listach do polskiego parlamentu nacjonaliści raczej nie mają co liczyć ("Jakoś nie wierzę, by PiS chciał ich wpuścić na swoje listy. Ekstremiści z ONR i MW nie lubią też PiS-u"). "Ale pokusą dla nich może być wcale nie kasa (nawet pewien kiedyś znany radiomaryjny katolik w Parlamencie Europejskim nie wstydzi się nic tam nie robić, tylko zgarniać wielotysięczne pensje i diety). Dla bardziej inteligentnych politycznie ekstremistów (a są i tacy) eurowybory byłyby okazją, by się dowiedzieć, na jakie realne poparcie mogą liczyć. Mam nadzieję, że na znikome" - pisze publicysta.
Na poparcie takiej tezy, Szostkiewicz przywołuje jedno wydarzenie: "cywilizowanie" się radykalnych nacjonalistów. "Urządzili w czerwcu kongres, a nie marsze. Może dziś więcej ludzi da się na to nabrać? Mamy ponoć w Europie pogodę dla nacjonalistów".
Cały komentarz dziennikarza na stronie internetowej tygodnika "Polityka".